Nie miałam pojęcia jak długo siedzieliśmy za tymi cholernymi kratami, przez cholernego Dongwoo.
Ja wiedziałam że to się źle skończy, wiedziałam i mimo to nawet słowem się nie odezwałam z nadzieją że ten chłopak dowiezie nas bezproblemowo do sklepu, ale przecież się tak nie da. Trzeba odwalić coś głupiego za co wszyscy bekniemy a ja tym bardziej.
Myungsoo wciąż gapił się na tą ścianę i szeptał: "Czekolada, chcę do czekolady". Na całe szczęście nie miał na tyle siły by mnie zepchnąć, więc miałam zamiar siedzieć na nim tak długo aż się zamknie.
Siedzieć na nim... To dwuznacznie brzmi. Powinnam ostrożniej dobierać słowa.
- Emi...Jeeeeeeeść. - Powiedział zrozpaczonym głosem Dongwoo. Zilustrowałam go wzrokiem, mówiąc.
- To twoja wina. Trzeba było się nie zachowywać jak ostatni idiota i normalnie nas dowieść do sklepu, to już dawno byśmy zjedli a nawet kładli się chyba do łóżek. Ale nie.. - Odpowiedziałam.
- No ile razy jeszcze mam przepraszać. - Zapytał ze łzami w oczach. Widząc jego wyraz twarzy po prostu odpuściłam. Nie było dalszego sensu gnębienia go. I tak chyba zrozumiał to co zrobił i jest mu przykro. Tyle dobrego.
- To chyba najgorszy z twoich wybryków jaki do tej pory odwaliłeś. Czy ty... - Przerwałam, nie mogąc dokończyć przez jego smutną twarz. Ciężko było mi go nie obrazić, no bo serio. Sami wiecie jakie on odstawia rzeczy. Najchętniej to bym się zakopała pod ziemię albo gdziekolwiek z myślą że go nie znam. - Twoje przeprosiny nic tu nie zdziałają. Okłamałeś mnie w sprawie prawa jazdy. Myślałam że jest prawdziwe a ty tu wyskakujesz że sobie podrobiłeś. - Powiedziałam, krzyżując ręce na piersiach.
- Podchodziłem do niego chyba z dziesięć razy i za każdym razem oblewałem... - Wymamrotał. Że jak? Dziesięć razy oblać prawo jazdy? Tak, to już na pewno trzeba być Dongwoo.
Westchnęłam ciężko.
- I co w związku z tym? - Zapytałam.
- Bardzo chciałem mieć prawo jazdy, więc mając swoje kontakty, poprosiłem dobrego znajomego o pomoc w wyrobie fałszywki. - Oznajmił.
No teraz to pojechał po całości. On ma jakieś wtyki? Jeszcze chwila a okaże się że ma wtyki u morderców, których wynajmie do zabicia mnie, bo na niego źle spojrzałam. Przeszedł mnie lekki dreszcz.
- To bardzo głupio z twojej strony. Takich rzeczy się nie robi. - Rzuciłam, a ten jedynie potaknął głową na moje słowa.
Kolejne ciężkie westchnięcie. Spojrzałam na Woohyuna i Gyu wciąż wijących się na ziemi, którzy zaczęli się zbliżać do krat i krzyczeć.
- Panie władzooo, proszę nas wypuścić... Albo dać nam coś do jedzenia. Zaraz umrzemy. - Odezwał się pierwszy Sunggyu.
- Prosimy, panie władzo. Mogę nawet dla pana zaśpiewać, tylko niech da pan jeść! - Krzyknął, zalewając się łzami.
- Weźcie nie róbcie gorszego przypału. Nie jecie raptem od... Która jest w ogóle godzina? - Zapytałam spoglądając na Sungjonga, który, który bawił się telefonem, który mu zabrałam w celu sprawdzenia godziny.
Jak się okazało siedzieliśmy już tutaj z dwie godziny, ale dalej nie wiemy co z nami. I Dongwoo. Głownie to jego wina.
- Nie jecie od dwóch godzin. Poza tym można nie jeść wiele tygodni, a wy jesteście tu dopiero od dwóch godzin. Jak jesteście głodni, to może się poćwiartujcie i wzajemnie zjedzcie. Nie dość że się uciszycie to będziecie najedzeni. - Rzuciłam. Ci spojrzeli na mnie jak na psycholkę i popełzli do kąta, wciąż prosząc policjanta o jedzenie. Ah... tych dwoje....
Nagle na komisariacie pojawiła się znana mi twarz. Zastanawiałam się tylko co ona tu robiła.
- Oh, hej Emi.
- MEEEEEG! - W mgnieniu oka znalazłam się przy kratach z błagalną miną. - Proszę. Weź mnie stąd zabierz. Nie wyczymię tu zaraz. - Ta spojrzała na mnie a potem na chłopaków za mną.
- Jak się tu dostaliście w ogóle? - Zapytała.
- Długa historia. Błagam wpłać kaucję i nas wypuść. - Poprosiłam. Ta się rozejrzała po komisariacie i znów spojrzała na mnie.
- Ale ja nie mam kasy.
- Co? Proszę weź mnie nie załamuj. No na pewno coś masz. - Powiedziałam zdenerwowana.
- Ale poważnie. Nic nie mam.
- JAK TO?! -Wrzasnęłam.
- No normalnie. Była kasa i jej nie ma. Puff. - Rzuciła.
- To ją zarób. - Oznajmiłam.
- Niby jak?
- Serio? Jesteś dziwką. No chyba powinnaś wiedzieć co robić.
- Morda. Skończyłam z tym. - Powiedziała, odwracając się do mnie plecami.
- Jak to skończyłaś?
- Normalnie. Gość przestał mi wypłacać w terminie, więc odeszłam.
- BYŁAŚ NAJLEPSZĄ DZIWKĄ.
- Co nie? Pff... nie docenili mnie.
- Tak, ale... no weź skombinuj kasę, bo ja tu nie chce zostać na zawsze. - Powiedziałam. Ta jedynie westchnęła i powiedziała.
- Zobaczę co da się zrobić, ale jeśli przez to też tu wyląduje to cię zabiję. - Powiedziała, spoglądając na mnie z pod przymrużonych powiek. Przestraszyła mnie, więc wróciłam na miejsce, wzdychając.
Meg wyparowała z komisariatu, a po kilkunastu minutach, wróciła z kluczami.
- Co? Jak to? Co? Co? CZOOOOO?! - Krzyknęłam.
- Magiaaaaaa. - Wybrała odpowiedni klucz, wkładając go do zamka i przekręcając, tym samym uwalniając nas.
- Ooooooo! WOLNOŚĆ! - Krzyknęli WooGyu.
- Morda, bo was usłyszą. - Warknęłam.
- Spokojnie, nie usłyszą i nie zobaczą. - Zapewniła Meg. Spojrzałam na nią podejrzliwie.
- Co zrobiłaś? - Zapytałam.
- Tajemnica zawodowa. - Potaknęła głową na swoje słowa.
- O mój boże, zgwałciłaś ich? - Zapytałam z szokiem.
- Nieeee. Głupia jesteś? Uważaj żebym ciebie nie zgwałciła. - Rzuciła.
- Ej, no weź... nie mogłabyś.
- A chcesz się przekonać? - Zapytała, zaczynając do mnie podchodzić.
- Dobra dobra, wierzę. Nieważne, zmywajmy się stąd. - Powiedziałam, kierując się w kierunku wyjścia, kiedy zobaczyłam że jednego brakuje. Myungsoo. Stał przy ścianie i znowu ją lizał. Jako jedyny postradał zmysły. A myślałam że już gorszy być nie może.
Podeszłam do niego, łapiąc za rękę, tym samym odciągając od ściany i ciągnąc za sobą do wyjścia.
Kiedy już nam się udało wydostać, skierowaliśmy się prosto do domu, na wypadek gdybyśmy gdzieś spotkali patrol.
[.....]
Kiedy byliśmy już na miejscu, spojrzałam na Meg, pytając.
- Wejdziesz?
- Wolę nie. Ci dziwni ludzie mnie trochę przerażają.
- Jak chcesz. Po za tym... co ty tu robisz? - Zapytałam.
- Przyjechałam na wakacje.
- Za pieniądze, których nie masz?
- Tak jakby. - Rzuciła. - Ktoś inny opłacił mi podróż.
- Kto? - Zapytałam. Ta jedynie się uśmiechnęła i zaczęła odchodzić. Co? Że co? Ale o co chodzi, kto jej opłacił ten lot?
- CO?! JAK MOGŁA?! - Krzyknęłam za nią, a ta jedynie mi pomachała. Cholerna kobieta.
Weszłam do mieszkania i ujrzałam skulonego na kanapie Dongwoo. Reszta chyba rzuciła sie na pustą lodówkę, z nadzieją że jednak coś znajdą. Ja za to usiadłam obok chłopaka i zapytałam.
- Coś taki zdołowany?
- Chyba serio jestem głupi. - Mruknął.
- He?
- Zachowuję się tak a nie inaczej, bo nie potrafię. Taki po prostu jestem. Zawsze mi mówiono żebym zachowywał się jak wariaci i czubki to mnie wszyscy będą lubić, bo kiedyś mnie nikt nie lubił. - Wymamrotał. A więc taki jest powód?
- Słuchaj, nie wiem kto ci nagadał takich głupot, ale ten ktoś najwyraźniej sam był czubkiem i wariatem. Nie można słuchać innych, tylko samego siebie. Powinieneś sam dojść do tego, co zrobić i jak się zachowywać by cię polubili.
- Na przykład?
- Nie wiem. Wymyślał żarty, od czasu do czasu proponował jakieś gry. Wtedy ludzie inaczej by cię postrzegali. Najważniejsze to być sobą. - Oznajmiłam, klepiąc go po ramieniu. Ten tylko jeszcze bardziej się skulił i schował twarz w nogach.
- Przemyśl to co ci powiedziałam. Można czasami wywijać jakieś głupoty bo każdy je robi, ale z umiarem. Można z nami pożartować, pośmiać się ale naprawdę są granice, których nie wolno przekraczać. - Dodałam, wstając i kierując się do łazienki, po drodze. spoglądając na przepychających się chłopaków.
- Hej, co to ma być w ogóle? Uspokójcie się bo rozwalicie lodówkę! - Krzyknęłam.
- Ale jesteśmy głodni! - Wrzasnął Woohyun. Westchnęłam, podchodząc do jednej z szafek i wyciągając po ramen.
- Macie i sobie zróbcie. Tylko nic nie podpalcie tym razem. - Westchnęłam, kiedy usłyszałam że kłócą się między sobą, kto co będzie przygotowywał. - Morda! Woohyun wszystko zrobi. Wy dwaj siadacie i grzecznie czekacie. I zrób oddzielne dla Dongwoo, bo ja tu słyszę jak mu burczy w brzuchu. Jego żołądek zaczyna chyba sam siebie konsumować. - Powiedziałam, znów kierując swoje kroki do łazienki.
- Emi? - Usłyszałam głos Dongwoo.
- Hm?
- Dziękuję. - Powiedział z lekkim uśmiechem.
- Nie ma za co. Do usług. - Odpowiedziałam znikając za drzwiami łazienki.