niedziela, 28 kwietnia 2013

Rzodział 10. Porno.

Od kiedy wyszłam z domu, cały ten czas siedziałam w barze pijąc drinka za drinkiem do tego stopnia że się schlałam i nie miałam pojęcia kim jestem i gdzie jestem ani nawet dokąd mam iść.
Kiedy alkohol wyparował ze mnie do momentu kiedy mogłam jakoś pomyśleć, postanowiłam wrócić do domu. Jakby nie patrzeć było już grubo koło drugiej w nocy i miałam nadzieję że nie zastanę tam czegoś, czego bym nie chciała.
Szłam przysłowiowym slalomem o mały włos nie zaliczając pocałunku z chodnikiem. Jedynym plusem tego wszystkiego było że chociaż na chwilę zapomniałam co się wokół mnie dzieje.
Kiedy otworzyłam drzwi, od razu usłyszałam dźwięki, których miałam nadzieje uniknąć. Oni serio...
Generalne stęknie, jęczenie i krzyczenie "Mocniej, wchodź mocnej, zaraz dochodzę". Myślałam że już to załatwili po moim wyjściu a oni mają chyba jakieś czujniki albo radary i wiedzą kiedy przychodzę. Oh god, why?
Przed oczami z lekka mi się rozmazywało ale ujrzałam siedzącego na kanapie Sungjonga , próbującego zagłuszyć dźwięki dochodzące z pokoju Gyu i Nama.
- Dongwoo, wrócił? - Zapytałam opadając bezwładnie obok chłopaka.
- Kto?! - Krzyknął.
- DONGWOO! CZY WRÓCIŁ?! - Wrzasnęłam, przebijając dźwięki tv.
- NIEEE! JAK POLECIAŁ TAK GO NIE MA! - Odpowiedział, wracając do przerwanej czynności. Tego mogłam się spodziewać.
- SUNGGYU! ZRÓB BARDZIEJ POŻĄDANY WYRAZ TWARZY! WOOHYUN BARDZIEJ ENERGICZNIE BO NIKT TEGO NIE KUPI! - Usłyszałam głos przyjaciółki. Please, kill me.
 Westchnęłam ciężko, musieć słuchać tych krzyków z pokoju. Ludzie, dochodziła trzecia a oni darli sie jakby coś ich gwałciło. Nie, chwila. Oni siebie gwałcą. Tak, to ma większy sens.
 Że jeszcze sąsiedzi nie wezwali policji. Zaczęłam odpływać, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Może jednak sąsiedzi mieli dosyć? Wstałam niechętnie i otworzyłam. Ujrzałam przed sobą dwóch policjantów i...Dongwoo.
- Witam, dostaliśmy zgłoszenie że jakiś chłopak biega nago po ulicy. Kiedy nas zobaczył, zaczął tak szybko biec że nie mogliśmy go złapać aż nam się udało. Czy zna go pani? - Zapytał jeden z nich.
- Niestety tak. Przepraszam za kłopot. Czy są jakieś szkody? - Zapytałam z litościwym wyrazem twarzy.
- Jedna pani dostała zawału i zmarła.
- TY IDIOTO! ZABIŁEŚ NIEWINNĄ KOBIETĘ! - Wrzasnęłam na chłopaka, który na to uśmiechnął się dumnie mówiąc:
- Yaaah...mam takiego dużego że ludzie umierają na jego widok.
- Zamknij się! - Walnęłam go w czoło i wciągnęłam do domu, i zwróciłam się do policjantów.
- Przepraszam za niego. Obiecuję że więcej do tego nie dopuszczę.
- Mamy nadzieje. Dziękujemy i życzymy miłej nocy. - Pożegnali się i odeszli a ja zamknęłam drzwi i kopnęłam chłopaka tak mocno w tyłek że padł jak kłoda.
- ZA CO TO?! - Zawył.
- Za miłość do ojczyzny! Jeszcze się głupkowato pytasz?! Zabiłeś staruszkę! Nie jest ci z tym teraz źle?!
- Nie... Dlaczego? Przecież mam się czym.. - przerwał bo gdy usłyszał krzyki dochodzące z pokoju Gyu i Nama, zapytał rozpaczliwie. - CO SIĘ TAM DZIEJE?! ZACZĘLI BEZE MNIE?! - Nagle sie podniósł i chciał wejść do pokoju, ale jedyne co mu się udało to przypierzyć z całej siły w drzwi, że jego plama na czole zrobiła się bardziej czerwona.
-WPUŚCIE MNIE! JAK MOGLIŚCIE!? TO BYŁ MÓJ POMYSŁ! WY ZŁODZIEJE! - Jego rozpacz odbiła się w całym, domu, że chyba obudziła Myungsoo, który wyszedł z pokoju, pytając zaspanym głosem:
- Czego się drzesz, debilu?! Ludzie próbują spać! I weź się ubierz!
- Zamilcz, gnojku! Coś ci się nie podoba?! - Podniósł się i zaczął kręcić biodrami w kierunku chłopaka, który o mały włos nie zwymiotował. Starał się udawać twardego ale coś mu to słabo szło. Wkurzył się, poszedł do kuchni i wrócił stamtąd z nożyczkami, kierując je na Dongwoo.  
- JESZCZE JEDNO SŁOWO, A UTKNĘ TĄ TWOJĄ DUMĘ I ZROBIĘ SOBIE Z NIEJ KIEŁBASĘ! - Krzyknął Kim, spoglądając na przestraszonego Dongu, który skulił się kącie i zaczął szlochać, mówiąc:
- Chcę do mamy... nie...do Hoyi... HOYA! -Krzyknął i znów chciał wybiec z domu, ale Sungjong podstawił mu nogę i Dongwoo po raz kolejny z rzędu zaliczył upadek.
- Może byś się ubrał, hyung? - Zapytał, przełączając kanał i zagryzając kanapkę.
Od tego wszystkiego czułam się jakby miała mi wybuchnąć głowa. Wszędzie tylko wrzaski. Dongu sie pozbierał z podłogi i poszedł do pokoju z płaczem.
Myungsoo spojrzał na mnie, prychnął i zapytał:
- Co się dzieje w tym cholernym pokoju, obok?! - Podszedł do tych drzwi i zaczął walić, krzycząc:
- ZAMKNIJCIE MORDY! JEST NOC A WY SIĘ WYDZIERACIE JAKBY WAS KTOŚ GWAŁCIŁ! - Nagle wszystko ucichło i było tylko słychać otwierane drzwi, zza których wyszli Gyu i Woohyun. Widząc ich o mały włos nie zemdlałam. Oboje byli...cali w spermie. Że tak powiem..ONA Z NICH SPŁYWAŁA! Nie wiecie nawet jaki to był chory widok. Ich twarze były czerwone, a oddechy szybkie. No teraz to wyglądali jak typowi napaleni zboczeńcy. Moje życie zostało zrujnowane. Ten widok zostanie ze mnę do końca życia.
- Jezu...dlaczego..wyszliście stamtąd tak wy...-nie skończyłam, bo to nie był koniec chorych widoków. Ann wyglądała niemal identycznie tylko że na jej twarzy widniał uśmiech.
- MAMY TO! - Krzyknęła, wbijając we mnie wzrok. - Dlaczego tak na mnie patrzysz? - Zapytała. Miałam ochotę się rozpłakać.
- Idziemy pod prysznic, trochę się odświeżyć. - Powiedział Woohyun, łapiąc Sunggyu za ręke i kierując się z nim w kierunku łazienki, aż oślepił ich błysk flesza. To Sungjong zrobił zdjęcie z diabelskim uśmiechem, mówiąc:
- Będzie, głośno... - Powiedział i pobiegł do pokoju, w którym się zamknął, śmiejąc sie jak opętany. Ci tylko wzruszyli ramionami i zamknęli się w łazience. Myungsoo, wrócił do swojego snu. 
Ponownie spojrzałam na swoją przyjaciółkę, po czym odwróciłam się i zaczęłam rozglądać, dokąd to bym mogła się udać, żeby już nikogo nie widzieć. Nie miałam niestety gdzie iść. Usiadłam zrezygnowana na kanapie, słysząc śmieszy dobiegające z łazienki. Nie. Miałam dosyć.
 Dlaczego to wszystko zdarzyło się mi? Cóż, chyba byłam sobie winna. Chciałabym teraz stąd wyjść i nie wracać, ale nie mogłam z dwóch powodów.
Nie chciałam zostawiać tej bandy jaskiniowców samych, zwłaszcza że menadżera jak nie było tak nie było.
A po za tym...mimo wszystko to dziwnie zabrzmi. Przywykłam do nich. Nie mogę ich tak.. porzucić? Przywiązałam się, chociaż to totalni idioci, mają w sobie coś niezwykłego poza bieganiem nago i płaczem nad spalonym jedzeniem. Są jedyni i nie powtarzalni. Nie znalazłabym drugich takich jak oni. Może i zachowują się najgorzej jak tylko mogą, ale przynajmniej będę miała ciekawe wspomnienia z wakacji.
   

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 9. Nagie szaleństwo.

Serio nie mogłam uwierzyć że chcą nagrywać porno. Przecież ja tylko się zgrywałam. Powiedziałam to pod presją chwili. Z resztą już widzę jak oni się do tego zabierają. Zaczną się kłócić kto z kim, jak, po co, gdzie i dlaczego, a ostatecznie i tak nic z tego nie wyjdzie, chociaż biorąc pod uwagę że wszyscy są jacyś napaleni, to z drugiej strony może to zadziałać. MAMO, CHCĘ DO DOMU!
Już wolałabym użerać się z tą wredną babcią co to ograbiła nas z forsy, niż z tymi...ouh, nawet skończyły mi się na nich słowa.
Kiedy doszłam do szpitala, jak zwykle skierowałam się do pokoju Hoyi, w którym wciąż siedział Syngyeol. Widać było że humor mu się trochę poprawił, więc kamień spadł mi z serca. Usiadłam po drugiej stronie łóżka i powiedziałam.
- Ci ludzie są nienormalni.
- Dopiero zauważyłaś? - Zapytał z rozbawieniem Hoya.
- Ale oni są naprawdę nienormalni. Ubzdurali sobie że będą nagrywać porno. - Oznajmiłam, a widząc wyraz twarzy obu chłopaków mnie zdziwił. Serio myśleli, że nigdy te pół-mózgi nie wpadną na taki pomysł, który w sumie...był moją winą bo to tak jakby ja go podsunęłam. To i tak nie miało żadnego znaczenia, większe miało to że oni ustalili i doszli do wniosku że go nagrają.
- Co tak wyglądacie? Z resztą zamierzają z tym poczekać dopóki ty stąd nie wyjdziesz, bo Dongwoo mówił coś o tym że bez ciebie to nie będzie to samo. - Pokręciłam głową dezaprobatą. Jak Idioci wpadną na jakiś pomysł, to potem ciężko ich od tego odciągnąć. Uparte osły.
- Ale że to jakaś orgia ma być? Tak grupowo? - Zapytał Sungyeol.
- No a nie? Skoro doszli w tym temacie do porozumienia to myślę że ja się wtedy wynoszę. Zaczynają być obrzydliwi z dnia na dzień a ich mózgi to już chyba dawno umarły i wypłynęły uchem. - Potaknęłam głową na swoje słowa. Głowa mnie bolała na samą myśl o tym że oni mówią o tym poważnie.
- Dongwoo chyba się trochę przeliczył, bo ja nie mam zamiaru w niczym brać udziału. Jeszcze jakąś godność mam. - Oznajmił z poważną miną. Kiedy przyjrzałam mu się uważniej, to nie był ten Hoya z przed wypadku. Jakby trochę idiotyzmu się ulotniło. Chociaż to też człowiek więc i swój rozum ma, a kiedy tylko wróci do tego domu wariatów, znów będzie Hoyą, który stale rywalizuje i jak inni-również obraża.
- Emi...-Usłyszałam swoje imię, które wyszło z ust Sungyeol'a. Spojrzałam na niego pytająco. - A czy...Myungsoo już nie jest na mnie zły? - Zapytał z nadzieją w oczach. Widać było że jemu zależy na przyjacielu, pomimo tego jak ten go potraktował. Serio, Myungsoo powinien czasem się wstydzić za swoje zachowanie, które jest poniżej poziomu jego godności. To jak bezdenne dno. Otchłań. Nicość. Czarna dziura. Nie chciałam go rozczarowywać, ale nie chciałam też kłamać wiec jedynie spuściłam wzrok. Chłopak westchnął, mówiąc.
- Mam nadzieje że kiedyś mi to wybaczy.         
- Woohyun i tak zgoli mu wszystko co się da. - Dodał Hoya.
- Czasami bywacie bardzo mądrzy i potraficie się zachować po mimo tego że żyjecie w czubkowie.
- Cóż, można powiedzieć że to jak dwie osobowości. Raz jesteś normalny a raz nie. - Potaknął głową.
- Takie dwa życia?
- Dokładnie. To że zawsze rywalizuje z Woohyune'm i zachowuje się jak skończony czubek to nie znaczy że nie mam normalnej strony. Po prostu czasem musisz się wtapiać w tłum. - Dodał. Boże, jak życiowo. Jeszcze trochę a bym się chyba wzruszyła.        
- Oh...Zaskoczyłeś mnie tymi słowami. Ale je zapamiętam. Dobra, wracam do czubkowa. Zobaczę co się tam dzieje, choć chętnie bym tam nie wracała. - Oznajmiłam, wstając i kierując się do wyjścia, kiedy sie odwróciłam do chłopaków i zapytałam.
- Przepraszam, a tak w ogóle to gdzie was menadżer? Po naszym pierwszym spotkaniu wziął się i zwiał. - Chłopaki wyglądali jakby się zastanawiali po czym wzruszyli ramionami. Ah, dlaczego zostawił mi tą bandę na głowie. Żaden z niego menadżer a tym bardziej facet, kiedy zrzuca wszystko na jedną niewinną dziewczynę. Wywróciłam oczami i skierowałam się do domu.
***
Kiedy weszłam, zobaczyłam coś czego chyba nigdy nie zapomnę do końca życia. Nie chciałam tego widzieć a moje dziewicze oczy zostały skażone obrazem, biegających nago po domu chłopaków, z wyjątkiem Sungjonga, któremu wszystko zwisało...nie, nie to słowo...którego nic nie obchodziło i beztrosko czytał gazetę. Miałam ochotę iść do kąta, skulić się i płakać. Dlaczego oni mi to robili. Czy moje życie nie było wystarczającym pasmem niepowodzeń i  porażek? Westchnęłam nie mając pojęcia co powiedzieć ani nawet co zrobić. Ann, biegała za nimi z kamerą, prosząc by się w końcu dogadali, bo nie starczy jej taśmy i będą musieli zapitalać do sklepu nago.
Usiadłam bezwładnie obok maknae, który nawet nie zwrócił na mnie uwagi, pochłonięty lekturą. Panie Boże, co ja ci zrobiłam? Dlaczego wystawiasz mnie na takie próby? Czy to dlatego że w ciebie nie wierzę? Przepraszam, już będę wierzyć, tylko weź coś z tym zrób, bo moje serce tego nie wytrzyma.
Pomasowałam sobie palcami skronie, bo głowa zaczynała mi już pękać od ich wrzasków.
- JA MAM WIĘKSZEGO! TWÓJ TO POMARSZCZONY ORZESZEK, MOŻESZ SIĘ SCHOWAĆ, ALBO ON! - Krzyknął Dongwoo, pokazując na członka Woohyun'a.
- CHYBA ŚNISZ, SMERFIE! TO TWÓJ JEST TAK MAŁY ŻE SAM GO NIE WIDZISZ! - Odkrzyknął.
- OBOJE MACIE MAŁE! MÓJ MOŻE WAM UTKNĄĆ W GARDLE I WAS ZABIĆ! - Dodał Sunggyu. Co kurwa? Dlaczego oni się darli tak głośno, że pewnie słyszało ich pół dzielnicy. Już nie tylko moje oczy mogłyby krwawić ale i uszy. Westchnęłam ciężko, nie wiedząc czy mam interweniować czy po prostu wyjść i nie wracać.
- JAK ŚMIESZ SIĘ TAK DO MNIE ODZYWAĆ?- Usłyszałam głos Nama. - PRZECIEŻ TO TY ZAWSZE JĘCZYSZ ŻE MAM TAK WIELKIEGO ŻE CZUJESZ JAKBYM CI PRZEMIESZCZAŁ ORGANY!
- MÓJ MOŻE WAM WYJŚĆ NAWET GARDŁEM! - Krzyknął Dongwoo.
- TYLKO MURZYNY MAJĄ TAKIE WIELKIE CO TO NAWET MÓZG PRZEBIJĄ! - Rzuciła Ann. A ona to skąd wiedziała? Pewnie za dużo porno się naoglądała, z resztą co mnie to obchodziło.
- Emm...przepraszam Dongwoo, ale mam wiadomość od Hoyi. - Powiedziałam zmęczonym głosem.
- Hmm?
- Nie będzie brał udziału w waszej zbiorowej zabawie.
- CO? ALE JAK TO?! PRZECIEŻ ON MI TEGO NIE MOŻE ZROBIĆ!
- Jak widać on przynajmniej ma jakąś godność, w przeciwieństwie do was nudyści. - Dodałam.
- ALE JA GO KOCHAM! MUSZĘ Z NIM POGADAĆ I POWIEDZIEĆ I .... - nie skończył, bo wziął rozpęd i zapominając całkowicie o tym że jest nagi wyleciał z domu jak burza. - Sunggyu, podszedł do do drzwi i krzyknął za nim:
- IDIOTO! WRACAJ. WSZYSCY CIĘ ZOBACZĄ! JESTEŚ NAGI!
- Ty też. Lepiej sam się schowaj nim ktoś cie zauważy. - Oznajmiłam. Pomyślałam że zwyczajnie policja go przyprowadzi, albo gdzieś go po drodze pobiją, a staruszki padną na zawał. Co mnie to tam obchodziło. I don't even care. Niech robią co chcą, ja już nie miałam siły na nich. Mój wzrok spoczął na Ann, która robiła zdjęcia Woohyun'owi, który przybierał najróżniejsze pozycje, w tym tak zbereźne że myślałam iż zwymiotuję.
- O mamusiu... - wyszeptałam, po czym bez słowa opuściłam dom, kierując się do najbliższego baru z chęcią odreagowania. Miałam w planach upić się tak, że może zapomnę drogi powrotnej i ewentualne prześpię się z jakimś nieznajomym albo bezdomnym.              

wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział 8. Twister i porno.

W drodze do szpitala Sungyeol był wciąż przybity. Co ja miałam zrobić by się trochę rozchmurzył? Przez tego cholernego Myungsoo, chłopak martwił się o ich przyjaźń. Z resztą tak jak jemu, mi też zniszczył dzień. Wyjeżdżać mi z takimi tekstami że go to nie obchodzi? Chyba serio dostanę przez niego raka. I chyba tętniaka mózgu, który i tak ledwo działa.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, od razu skierowaliśmy się do sali chłopaka. Kiedy weszliśmy, Hoya przeglądał jakąś gazetę. W sumie to nie "jakaś" gazeta. To był świerszczyk, ale nie z babami. Pierwsze co się rzuciło w oczy to dwóch nagich facetów na okładce. Nie chciałam tego widzieć, ale moje dziewicze oczy i tak już nie otrzymają żadnej pomocy. Zbyt wiele widziały. Gdy tylko chłopak nas zauważył, uśmiechnął się i nas przywitał, machając gazetą.
- Proszę, mógłbyś mi tym nie machać? Ja wiem że ty człowiek otwarty i w ogóle, ale ja jestem tylko niewinną dziewczyną, która chce jeszcze w przyszłości mieć dobre życie bez urazów. - powiedziałam błagalnie, wzdychając.
- Okej, okej. Spokojnie. - Oznajmił, chowając lekturę pod poduszkę. - Więc? Co was sprowadza? - zapytał, patrząc na przybitego przyjaciela.
- Myungsoo to jakiś potwór nie człowiek. Nawyzywał Sungyeola od najgorszych bo jest gejem i nie ma nawet zamiaru go przeprosić. - rzuciłam, opierając się o ścianę.
- To ty też? -Zapytał, spoglądając na chłopaka. - Czemu wcześniej nie powiedziałeś? 
- Pewnie dlatego że bał się reakcji Myungsoo. Ale przecież nie mógł tego trzymać w nieskończoność. Nie wiem czy teraz nawet wpuści Dongwoo do pokoju. Zamknął się i z nikim nie chcę rozmawiać. - Wzruszyłam ramionami, wywracając teatralnie oczami.
- Oh? Pewnie Woohyun będzie chciał mu ogolić włosy i brwi. - Powiedział z rozbawieniem.
- Skąd wiedziałeś?
- Zawsze chce to zrobić, kiedy jakiś członek zachowuje się w taki sposób. - Przytaknęłam tylko głową na jego słowa. Hoya spojrzał na przyjaciela i poklepał siedzenie obok jego łóżka.
- Siadaj, pogadamy. - Chłopak powoli usiadł, spoglądając na swoje stopy. Wolałam jednak kiedy chłopak się wygłupiał niż był smutny i przybity. Zabiję Myungsoo jak nic. Nie dożyje jutra. Zrobię mu teksańską maskarę piłą mechaniczną. Ah, pomarzyć można.
- Dobra, ja was zostawiam. Wracam do tego wariatkowa. - Zasalutowałam chłopakowi i opuściłam salę a potem budynek, kierując się z powrotem do domu.
***
Kiedy weszłam do mieszkania, panował totalny chaos. Woohyun próbował wejść do pokoju w którym aktualnie przebywał Myungsoo, grożąc mu że wyważy drzwi, na co ten tylko odpowiedział że sobie może, bo drzwi są anty włamaniowe i ich nie da się rozwalić.
Sunggyu kłócił się z Sungjongiem o pieniądze. A w rzeczywistości to Sungjong chciał wyłudzić pieniądze od lidera ale ten powiedział żeby zatrudnił się jak woźna to sobie dorobi. Maknae zaczął się stawiać i bulwersować krzycząc na cały dom że to nie sprawiedliwie, bóg go nie kocha i że jak mu nie zapłaci to więcej nie tknie nic brudnego, poza swoim miejscem w którym śpi.
Dongwoo i Ann, o której znów zapomniałam siedzieli na kanapie grając w monopoly. Nawet nie wiem skąd mieli tą grę, w każdym razie, kiedy Dongwoo wszedł na teren dziewczyny, ta powiedziała:
- Płacisz mi 3000$ - Dongwoo nie wytrzymał
- ZNOWU? JA SIĘ TAK NIE BAWIĘ! - Krzyknął i rzucił planszą, która przeleciała mi przed oczami i z hukiem uderzyła w ścianę. Przez chwilę byłam pewna że stracę wzrok.
Po tym jak rzucił planszą, wziął te wszystkie papierowe pieniądze i je porwał rzucając nimi na prawo i lewo, wydając z siebie dzikie wrzaski i okrzyki niezadowolenia bycia przegranym.
W sumie przestali mnie aż tak irytować swoim zachowaniem jak na początku. Być może dlatego że ich głupota zaczynała powoli oddziaływać na mnie i po prostu się przyzwyczaiłam do tego.
Westchnęłam, nie wiedząc co ze sobą zrobić, po chwili wpadłam na pomysł zagrania w Twistera. Kiedyś bardzo lubiłam tą grę i mogłam w nią grać godzinami.
- Yah! Słuchajcie, chcecie pograć w twistera? - Krzyknęłam, a wszystkie oczy skierowały się na mnie.
- To my mamy taką grę? - Zapytał Woohyun, szarpiąc wciąż za klamkę i próbując jakoś wejść do pokoju.
- Ja mam. - Powiedziałam wyciągając z torby grę. Nawet nie wiem dlaczego miałam ją w tej torbie a nie zwykłej podróżnej. Dlaczego ją w ogóle ze sobą wzięłam? Tyle pytań, na które nie zdążyłam sobie odpowiedzieć. Rozłożyłam matę na podłodze i wyjęłam planszę z kolorami.
- Wiecie jak w to się gra? - Zapytałam. Chłopaki spojrzeli po sobie, więc stwierdziłam że chyba jednak nie. Po szybkim wytłumaczeniu, wzięliśmy się do zabawy. Ann, stwierdziła że to ona będzie kręcić i wkazywać gdzie kto ma co położyć.
- Dongwoo prawa donga na zielona a lewa ręka na czerwone. Dongwoo wykonał polecenie, a potem przyszła kolej na Woohyun'a, Sunnggyu, mnie i Sungjonga. Myungsoo nie miał zamiaru wyjść z pokoju i dołączyć. A może to i dobrze, bo bym go udusiła.
Gra z początku była całkiem przyjemna, dopóki, nie zobaczyłam przed swoją twarzą czyjego tyłka. A jak się okazało był to tyłek Woohyun'a. Chciało mi się w tym momencie płakać, bo pozycja nie wyglądała zbyt dobrze, a wręcz przeciwnie. Dwuznacznie.
- Mógłbyś zabrać mi z przed nosa swój tyłek?! - Krzyknęłam, próbując go odsunąć.
- GDZIE MNIE DOTYKASZ?! - Wrzasnął, kiedy próbowałam go lekko popchnąć do przodu.
- NIE MACAJ GO! - Zaraz po nim krzyknął Sunggyu.
- ZAMKNIJ SIĘ! WCALE NIE JESTEŚ LEPSZY! PUSZCZAJ MOJĄ NOGĘ! - kolejny krzyk. Tym razem z ust Dongwoo.
- ALE JA NIE CHCĘ PRZEGRAĆ!
- PRZEGRAŁEŚ TO JUŻ DAWNO. SWOJE ŻYCIE! - Rzucił maknae. Przez chwilę panowała cisza, dopóki nie poczułam nieprzyjemnego zapachu. Co do cholery?  nie tylko ja to poczułam.
- KTO PUŚCIŁ BĄKA, ŚMIERDZIELE, PRZYZNAĆ SIĘ! ALBO ZROBIĘ COŚ GORSZEGO! - Krzyknął Sunggyu, który zaczął zielenieć na twarzy.
- CO JA PORADZĘ ŻE MAM DELIKATNE JELITA! A W OGÓLE TO PO CO TRZYMAĆ BĄKA W DUPIE NIECH POLATA PO CHAŁUPIE! - Tak, domyśliłam się że sprawdzą smrodu był Jang Dongwoo.
- TY DEBILU, TO NIE LATA PO CHAŁUPIE TYLKO PO NASZYCH TWARZACH! TROCHĘ KULTURY! - Oburzył się młodszy.
- JAK ŚMIESZ SIĘ TAK DO MNIE ODNOSIĆ, SZKIELECIE!?
- NIKT MI NIE BĘDZIE ROZKAZYWAŁ! BĘDĘ MÓWIŁ TO CO CHCĘ I DO KOGO CHCĘ!
- ZAMKNIJCIE SIĘ, BRUDASY! Dongwoo, powinieneś chociaż uprzedzić byśmy mogli się bezpiecznie ewakuować, a ty tak bez żadnego ostrzeżenia walnąłeś Sunngyu w twarz przez co i my oberwaliśmy!       
- WŁAŚNIE! ZARAZ ZWYMIOTUJE!
- CHYBA SPEMRĄ WOOHYUN'A -  rzucił ze śmiechem Dongu. No idioci do kwadratu.
- HEY! NIE CHCIAŁAM TEGO SŁYSZEĆ! WIECIE CO WY ROBICIE Z MOIM ŻYCIEM?! NASŁUCHUJE WIĘCEJ ZBOCZONYCH KOMENTARZY OD WAS TERAZ NIŻ PRZEZ DOTYCHCZASOWE ŻYCIE!
- Ale przyznaj się...podobamy ci się i chętnie byś się z którymś z nas przespała, he he?!
- CHYBA CIĘ POGIĘŁO! NAWET GDYBYŚCIE MI ZAPŁACILI ŻEBY SIĘ Z WAMI PRZESPAĆ, TO WOLAŁABYM JUŻ SPAĆ Z ANN! - Krzyknęłam, po czym nastała cisza. Tak właśnie się dzieje kiedy ktoś zadaje mi takie porąbane pytania, na które muszę szybko odpowiadać i wychodzą z tego takie rzeczy. Zrobiłam przysłowiowego fejspalma i musiałam się wytłumaczyć.
- No co?! Wy to śpicie jeden z drugim, z pokoju Sunggyu i woohyuna słyszę jęki... DZIEWCZYNOM TO JUŻ NIE WOLNO?! - Zapytałam z oburzeniem.
- Ja nie miałabym nic przeciwko. - Odezwała się Ann. Tym zdaniem mnie po prostu zabiła i zakopała. Ale mogłam się tego spodziewać.
- Hej, to co powiecie by nagrać filmik z waszym udziałem? - Zapytał Dongwoo, ruszając znacząco brwiami, za co omal nie dostał ode mnie w twarz.
- ZAPOMNIJCIE, wy niewyżyte małpy! Nagrywajcie sobie filmiki z waszym udziałem. Tylko mi tego potem nie pokazujcie i nie róbcie tego kiedy będę w domu, bo nie zniosę, jęków i krzyków że dochodzicie i zaraz zalejecie pół pokoju. - Powiedziałam, krzyżując ręce na piersiach. Znów cisza.
- WCHODZĘ W TO! - Krzyknął Dongwoo, dodając - Ale ja tak bez Hoyi nie mogę ;_;. Tylko on jest w stanie mnie bardziej podniecić. Dotyka, całuje, masuje...
- Dobra, milcz jak do mnie w ogóle mówisz. - Powiedziałam, unosząc się, tym samym, popychając Woohyun'a na Dongu, przez co obaj padli na ziemię.
Usiadłam obok Ann, przyglądając się chłopakom. Nagle usiedli w kręgu i zaczęli o tym dyskutować. nie oni tak serio chcą zrobić orgię? Nie wystarczyło że to był dom wariatów to jeszcze męski burdel? I'M OUT!
Po dłużej chwili naradzania, odwrócili się do nas i zgodnie pokiwali głową, mówiąc:
- NAGRYWAMY PORNO! - Nie, oni tak serio? Ale ja tylko żartowałam T_T MAMO ZABIERZ MNIE STĄD!
- Co...?
- Mogę się przyłączyć? - Zapytała radośnie dziewczyna. Jeszcze ona? Matko, trzeba stąd chyba uciekać.
- Nie, ale możesz nas nagrywać. Potrzebujemy kamerzysty. Zbliżenia, oddalenia i takie tam. - Dongwoo potaknął głową na swoje słowa. Moje uszy krwawiły od tej rozmowy i miałam ochotę stamtąd wyjść, ale jakoś nie miałam gdzie pójść. A nie jednak miałam. DO PSYCHIATRYKA! Przynajmniej tam miałabym święty spokój.
- Co? W ogóle...WYCHODZĘ! Z kim ja mieszkam... - Powiedziałam, wychodząc z domu i znów kierując się do szpitala. Musiałam o tym wszystkim powiedzieć Hoyi.   

sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 7. Informacja.

Kiedy wróciliśmy do domu, znów wszystko było tak jak kiedyś. Znowu zaczęli się przekomarzać. Sungjong został zagoniony do kolejnego sprzątania, tym razem pokoju Dongwoo. Na co ten się oburzył, mówiąc:
- Nie mam zamiaru tam nawet wchodzić! Tam coś umarło i zgniło! Już wolę rzucić się pod walec niż tam sprzątać! Do tego mi nie płacicie i odwalam brudną robotę za was! PROTESTUJĘ! JESTEM TYLKO DZIECKIEM! - Krzyknął odwracając się do wszystkich plecami.
- Nie jesteś żadnym dzieckiem, głąbie! Masz 21 lat na karku!
- MOJE DZIECIŃSTWO LEGŁO W GRUZACH! - Krzyknął maknae, wstając i wchodząc do pokoju, trzaskając drzwiami. Westchnęłam ciężko, mimo wszystko na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Po tym usłyszałam:
- JESTEM GEJEM! - Krzyknął Dongwoo
- ŻE JAK?! - Krzyknął Woohyun.
- COŚ CI CIĘ NIE PODOBA, MIĘŚNIAKU Z TESCO?! - Odwrzasnął.
- Nie... tak tylko pytam, czemu nam nie powiedziałeś?! - Znów krzyknął. Dlaczego oni porozumiewali się ze sobą za pomocą krzyków?
Na chwilę zapadła cisza. Dongwoo wydawał się teraz być nieśmiały.
- No bo... się wstydziłem.. - oznajmił cichutkim głosem. Spojrzałam na niego, odchylając lekko głowę do tyłu. Nagle wypalił Sungyeol":
- JA TEŻ JESTEM GEJEM! I KOCHAM MYUNGSOO! - Zawołał radośnie. Wszyscy spojrzeliśmy na niego jak idiotę, bo mówiąc to wyglądał właśnie tak.
Myungsoo zaczął się nagle powoli wycofywać w kierunku drzwi do pokoju.
- Myungsoo... dlaczego idziesz? - Zapytał zdziwiony lider. Jednak nie dostał odpowiedzi.
- NO WEŹ SIĘ NIE OBRAŻAJ! - Zawołał zrozpaczony Yoellie, który chciał podejść do chłopaka.
- NIE PODCHODŹ, ZBOCZEŃCU! - słowa L'a naprawdę zraniły Sungyeol'a. Zrobiło mu się przykro sądząc bo zaszklonych oczach.
- Ale...ale... ja musiałem... przepraszam..myślałem że zrozumiesz. - Oznajmił ze smutkiem.
- Więc dlatego ciągle mnie dotykasz?! - Krzyknął oburzony. Naprawdę nie spodziewałam się że tak to się potoczy. Sungyeol, patrzył na chłopaka zapłakanym wzrokiem. Nie zauważyłam nawet kiedy zaczął płakać. A było tak miło. Nikogo nie winiłam, ale już wolałam żeby się wyzywali od debili i jakiś goryli niż nazywali siebie zboczeńcami.
- NIE LUBIĘ CHŁOPAKÓW! ZROZUM TO!  I NIE WAŻ SIĘ DO MNIE WIĘCEJ ZBLIŻYĆ! - Warknął chłopak.
- HEJ, TO NIE MIŁE! PRZEPROŚ GO! - Odezwał się Dongwoo, dodając. - MNIE TEŻ TERAZ NIENAWIDZISZ BO JESTEM KIM JESTEM?! - Zapytał. Chłopak nic nie odpowiedział tylko otworzył drzwi za którymi natychmiast zniknął. I popsuł atmosferę.
Sungyeol rozkleił się na dobre.
- Ja tylko chciałem żeby wiedział...nie mogłem się powstrzymać żeby tego nie powiedzieć... Nie wiedziałem że tak zareaguje. - Do chłopaka podszedł Woohyun i go przytulił.
- Nie martw się, pogadamy z nim i damy mu porządnie do myślenia. - Powiedział pocieszająco.
- Chcesz go pobić? - Zapytałam.
- Nie, coś gorszego. Ogolę mu w nocy włosy i brwi. Już nie będzie taki pewny siebie. - Chłopak zaśmiał się szatańsko.
- Odbiło ci idioto? Potem będzie się czuł jeszcze gorzej niż kiedy się że jego poduszka go zdradziła z kołdrą Dongwoo. - Powiedział Sunggyu, idąc do łazienki.
- Dobra. Uspokójcie się wszyscy, pójdę z nim pogadać. A ty już się tak nie maż., tylko się ogarnij i..no nie wiem po siłuj się z kimś na ręke albo ugotuj obiad. Może ci to dobrze zrobi. - Powiedziałam, wchodząc bez pukania do pokoju Myungsoo. Chłopak leżał tyłem do mnie. Bez słowa podeszłam i go kopnęłam.
- Ya! Dlaczego się tak zachowałeś? - Zapytałam z oburzeniem. Nie dostałam jednak odpowiedzi. Znów go kponęłam.
- Mówię do ciebie! - Krzyknęłam. W końcu się odwrócił a z jego oczu płynęły łzy. No pięknie. Chyba mu coś załamałam.
- Czemu ryczysz? - Zapytała, siadając.
- Całe życie żyłem w kłamstwie. - Oznajmił, gapiąc się tępo w sufit.
- I co z tego? Lepiej późno niż wcale. - Powiedziała, przytakując na swoje słowa.
- Mój bambusek ciągle mnie zdradzał... - wyjąkał. Co kurwa? Ja myślałam że chodzi mu o sprawę przyjaciela a on mi tu z tą pierdoloną poduszką wyjeżdża?
- DEBILU! JA TU MÓWIĘ O TWOIM KOLEDZE A TY MI TU Z CZYMŚ TAKIM?! - Krzyknęłam i wzięłam, najbliższą rzecz, którą miałam pod ręką i uderzyłam chłopaka. Padło na to że dostał jakąś przypadkową książką w brzuch. Zwinął się z bólu u zapytał.
- Za co to?
- Za bycie nietolerancyjnym. I za bycie chujowym przyjacielem. Jak mogłeś coś takie powiedzieć, co? Nie wstyd ci teraz? - Zapytałam nie spuszczając z niego oka. Przez chwilę milczał po czym oznajmił.
- Jakoś nie. Przez niego czuję się zgwałcony. Dotykał mnie!
- Morda! To nadal twój przyjaciel, jakby nie patrzeć! Nieważne kim jest. A że cię kocha trochę inaczej niczego nie zmienia.
- ZMIENIA WSZYSTKO! Ja tylko myślałem że mnie maca dla zabawy... on chyba chciał czegoś więcej... NIE LUBIĘ GEJÓW! - Krzyknął za co dostał ode mnie silnego policzka.
- I co? Teraz znienawidzisz pół zespołu bo są gejami? Nie będziesz się do nich odzywał ani nic? - Zapytałam, spoglądając w miejsce które było czerwone od mojego sierpowego. Przez chwilę znów milczał.
- Nie musisz ich lubić jako gejów. Ale jako przyjaciół. Jakby nie patrzeć to twoja rodzina. Nie możesz się tak zachowywać. - Oznajmiłam. Naprawdę nie miałam zamiaru robić wykładu dorosłemu człowiekowi. Ale nie zachowywał się jak dorosły tylko jak dziecko, którego próbuje dopaść banda homoseksualistów. Nie żebym ja coś do nich miała... to po prostu porównanie.
- Eh.. więc co masz zamiar zrobić? Zamkniesz się tu i nie wyjdziesz? - Zapytałam. - Z resztą to też pokój Dongwoo. - Dodałam. Nie wiedziałam jak mam do niego dotrzeć. Miałam mu zagrozić jak jakiś terrorysta?
- Nie wiem. Nie chcę z nikim rozmawiać.
- Zraniłeś go, zdajesz sobie sprawę?
- I co z tego? - Mruknął pod nosem. No teraz to mnie wpienił. Rzuciłam się na niego i zaczęłam go przyduszać ramieniem. Nie zbyt mocno by go nie zabić. Nie chciałam iść do więzienia za zabicie idola milionów fanów.
- Czy ty masz jakieś uczucia? Serce? Duszę? Jak możesz mówić takie rzeczy? TO TWÓJ PRZYJACIEL DO CHOLERY! MASZ W TEJ CHWILI WSTAĆ I IŚĆ GO PRZEPROSIĆ BO PRZEZ CIEBIE PŁACZE!
- A JA TO NIBY NIE PŁAKAŁEM JAK MNIE ZDRADZIŁ Z BABUSKIEM?!
- CO TY PORÓWNUJESZ?1 JESTEŚ TAK BEZNADZIEJNY ŻE CHYBA MAM PRZEZ TO RAKA! - Krzyknęłam, podnosząc się i jego też.
- Masz iść i go przeprosić, jasne?!
- NIE MAM ZAMIARU NIC ROBIĆ, TY WIEDŹMO Z KRAINY OZ! - Odkrzyknął. Spojrzałam na niego po czym powiedziałam.
- Dobra! Ale nie za karę nie dostaniesz nawet jedzenia! Siedź tu i najlepiej zapuszczaj korzenie! A potem umrzyj bo nikt cię nie podlewał! - Powiedziałam i wyszłam, zastając wciąż płaczącego Sungyeol'a.
- Oh daj spokój. Nie przejmuj się takim gburem. Kiedyś zmądrzeje. Woohyun. - Zwróciłam się do chłopaka. - Możesz mu ogolić tylko brwi. niech też cierpi. - Powiedziałam stanowczo. Może zaczynałam zachowywać się jak oni, ale kara mu się należała za złe zachowanie. Zbić go nie mogłam, bo dzieckiem nie był, choć wyglądał jakby cofnął się w rozwoju.
- Idź może do Hoyi pogadaj, on zawsze poprawia nastrój, - Powiedziałam do chłopaka. Faket faktem, było mi go żal, no ale on też nie mógł tylko płakać. Najwyraźniej Myugnsoo nie był takim przyjacielem za jakiego go miał. Normalnie to by człowiek się z tym pogodził i ewentualnie jakieś warunki postawił, ale nie szanowny Kim. Ten to miał w ogóle coś z mózgiem i ogólnym myśleniem.
- TAAAAAK! MOGĘ TO ZROBIĆ TERAZ?! - Zapytał podekscytowany Woohyun, trzymając maszynkę w ręku i skacząc w miejscu z iskrami w oczach.
- Nie, lepiej w nocy, teraz może się nie dać. A ciebie, zawiozę do Hoyi. On cię wysłucha i poradzi, dobra? - Ten pokiwał głową i wstał z miejsca, idąc zgarbiony jak jakiś bezdomny. Pokręciłam tylko głową i wyszłam z nim, zamawiając taksówkę, wsiadając i jadąc do szpitala.
Miałam nadzieje tylko że Hoya poprawi mu nastrój.                               

środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 6. Niespodzianka.

Kiedy wszyscy się obudziliśmy, byliśmy w podłych nastrojach. Każde z nas prawie nie zmrużyło oka, martwiąc się o stan Hoyi. Naprawdę nie sądziłam że tak to się skończy. Miałam ochotę na nich nawrzeszczeć, za ich zachowanie, bo zachowywali się co najmniej jak na przedszkolaki przystało, z tym że nawet przedszkolaki znają jakieś granice swoich wybryków.
Podniosłam się i przetarłam wciąż zaspane oczy, które zauważyły siedzącego Woohyun'a ze spuszczoną głową, wpatrującego się w stół.Widać że źle się z tym czuł.
- Hej, wszystko dobrze? - Zapytałam, co było głupie bo przecież od razu można było zobaczyć że jest załamany.
- A jak myślisz? Przecież to moja wina. To przeze mnie się wydało i przeze mnie Hoya jest teraz w szpitalu. W śpiączce... - Powiedział załamanym głosem. Nie miałam serca mu zrobić wywodu, który nie był tu nawet potrzebny.
- Do tego doprowadza wasze dziecinne zachowanie. Naprawdę przegięliście wczoraj. - Oznajmiłam drapiąc się w głowę. Miałam dosyć uspakajania i ogarnia ich. Sami byli sobie winni, chociaż po części też czułam się winna że do tego dopuściłam.
Powoli reszta zaczęła wychodzić ze swoich pokoi, siadając wokół stołu. Wszyscy byli cholernie przybici, co przybijało mnie jeszcze bardziej. Wyglądali teraz tak niewinnie. Chyba nikt teraz nie miał ochoty na żadne kłótnie i zabawy. Jezu, nie mogłam znieść tej atmosfery. Też było mi przykro, ale Hoya to silny facet, nie było opcji by sobie nie poradził. Zwłaszcza że nie miał prawa umierać, miał przyjaciół. Nas. Miał żyć dla nas. Spojrzałam na ich markotne twarze, które doprowadzały mnie do szału.
- Ya! - Krzyknęłam a oczy skierowały się na mnie. - Wiem że wam źle z powodu tego co się stało, ale nie można się załamywać. Trzeba wierzyć że z tego wyjdzie. Przecież nie przez takie rzeczy przechodził, prawda? Nie umrze i dobrze o tym wiemy, więc zamiast się zamartwiać, czekajmy aż się obudzi. - Powiedziałam z uśmiechem, próbując ich podnieść na duchu, ale nie pomogło. Co ja miałam jeszcze zrobić, żeby ich trochę rozweselić? Nie mogą się przecież smucić przez cały ten czas. Westchnęłam i wzruszyłam ramionami.
- Będę szła do szpitala. Idziecie ze mną? - Zapytałam. Ci tylko pokręcili głowami, chociaż kątem oka wszyscy spoglądali na Woohyun'a. Podejrzewałam że jak wyjdę, rozpętają mu piekło, a jemu też łatwo nie było. Znów westchnęłam, wstałam i poszłam się przebrać. Po kilkunastu minutach byłam gotowa, więc wyszłam z domu zostawiając chłopaków i kierując się do szpitala.
***
Kiedy weszłam do sali, Dongwoo, spał zgarbiony przy łóżku chłopaka, trzymając go za rękę. Policzki miał mokre od łez, które pewnie lały się całą noc. Było mi go szkoda, bo widać jego słowa nie były rzucone na wiatr. Naprawdę go kocha, ale nie okazywał tego dostatecznie. Przynajmniej ja tego nie widziałam. Podeszłam do niego i zaczęłam go szturchać.
- Dongwoo... obudź się. - Chłopak się powoli podniósł, przetarł zaspane i napuchnięte od płaczu oczy. Spojrzał na mnie a potem na Hoyę.
- Wciąż bez zmian? - Zapytałam.
- Tak. Lekarze nie wiedzą dokładnie kiedy się obudzi. O ile w ogóle się to stanie. - Był znów bliski, płaczu, więc powiedziałam.
- Hej, nie płacz, proszę cię. Wszyscy jesteśmy tak samo załamani i smutni, ale nie możemy się tak zachowywać cały czas. Ja wiem że się obudzi i to szybko. - Spojrzałam na Hoyę, siadając po drugiej stronie łóżka i zwracają się do śpiącego chłopaka.
- Hoya, wiem że mnie słyszysz. Masz się szybko obudzić, bo wszyscy się tu nieźle łamią, a ja sobie nie poradzę sama. Nie wiele mi pomagasz, ale przynajmniej od czasu do czasu starasz się uspokoić tę rozwydrzoną bandę, choć czasem i sam nie zachowujesz się lepiej. Mimo to zawsze można z tobą pogadać i na ciebie liczyć. Musisz się obudzić, bo stan Woohyun'a pogorszy się jeszcze bardziej. Musicie sobie nawzajem wybaczyć i wrócić do tego swojego rywalizowania o absa. - Powiedziałam z cichym śmiechem. Swój wzrok przeniosłam na Dongwoo, który nie mógł oderwać swojego wzroku od Hoyi. Było mi go szkoda, ale nie mogłam nic poradzić.
- Przynieść ci coś? Siedziałeś tu całą noc. Jesteś głodny? - Zapytałam.
- Nie, dzięki. - Odpowiedział, jednak jego brzuch był całkiem innego zdania. Zaśmiałam się, mówiąc.
- Zaraz wracam. - I opuściłam salę, kierując się do bufetu.
***
Przychodziliśmy do chłopaka każdego dnia, jednak jego stan się nie poprawiał. Atmosfera trochę się rozluźniła więc mi ulżyło. Chłopaki ciągle nawijali do Hoyi, każąc mu wstawać i iść z nimi na spacer. Znów zaczęli się wygłupiać, przekomarzać. To był miły widok. Aż pewnego dnia...
- Hoya, no weź się obudź. Bez ciebie to już nie to samo. Nie ma kto z Woohyun'em walczyć o najlepszego abs'a a już zaczęliśmy się zakładać o kasę. - Powiedział z oburzeniem Sungyoel.
- Najwięcej postawiłem na ciebie, nie mogę przegrać mojej kasy! Jak ja teraz spłacę moje dziecko?! - Zapytał Myungsoo. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Co? Jakim dzieckiem? - Zapytał Sunggyu.
- No Babusek zaszedł w ciąże i mamy bambusiątko, ale ona mnie zostawiła dla kogoś innego i muszę płacić na dziecko! - Wrzasnął.
- TY IDIOTO! W MÓZGU SIĘ POPRZEKRĘCAŁO?! NIE MOŻNA ZAPŁODNIĆ PODUSZKI! CO TY BIERZESZ!? - Zapytał Dongwoo, patrząc na niego z litością.
- Nic nie biorę! Mówię poważnie!
- Weź nie ćpiej tyle, bo niedługo będzie ci się wydawać że i ty jesteś poduszką, którą wszyscy obściskują i śliną. A potem się okaże że też jesteś w ciąży. - Sunggyu uderzył chłopaka w potylicę, po czym wszyscy się roześmiali.
- Tak czy owak, ja mam najlepszego abs'a. - Rzucił Nam i podniósł koszulke, pytając. - Chcecie dotknąć?
- Nawet gdyby zagrozili mi puszczeniem Justin'a Bieber'a, to bym cię nie dotknął. - Rzucił Sungyeol. Woohyun udał obrażonego, po czym znów się roześmiali. Zauważyłam kątem oka ruch. Przyjrzałam się bardziej śpiącemu chłopakowi, podchodząc do łóżka. Przyjrzałam mu się jeszcze uważniej i zobaczyłam na jego twarzy uśmiech.
- Ty...- Wyszeptałam. Wszyscy się na mnie spojrzeli. - Obudziłeś się, prawda? - Zapytałam, dodając. - Ty podstępny diable. - Zaśmiałam się, kiedy zauważyłam że chłopak powoli otwiera oczy i spogląda na mnie.
- Od jakiego czasu, wszystko słyszysz?
- Od początku. Wszystko. - Powiedział, nie przestając się uśmiechać. Dongwoo, od razu się rzucił na przyjaciela.
- Au, au, au... proszę, nie tak mocno bo wszystko mnie boli. - Powiedział, więc Dongu szybko się odsunął a w jego oczach znów pojawiły się łzy.
- Jak mogłeś. A my się o ciebie martwiliśmy. - Powiedział oburzeniem Sungjong, któremu również stanęły łzy w oczach. Hoya zilustrował wszystkich wzrokiem i zatrzymał się na Namie.
- Dziękuję. - Powiedział a my oczywiście nie wiedzieliśmy o co chodzi. Czyżby Woohyun był sam u chłopaka?
- Nie ma sprawy. Jeszcze raz przepraszam. Głupio i źle wyszło. - Odpowiedział, dodając. - I tak nadal mam lepszego abs'a.
- Pff, chyba śnisz. Jak tylko dojdę do siebie, wygram rywalizację i Myungsoo straci całą kasę, na dziecko którego nie ma. - Oznajmił z rozbawieniem.
- Ale ja... - Zaczął chłopak.
- CICHO! - Odpowiedzieliśmy jak jeden mąż i do końca dnia, zostaliśmy z chłopakiem. W między czasie, przyszedł lekarz z wiadomością że za kilka dni, Hoya będzie mógł wyjść. Musiał po prosty zostać na obserwacji.
Zaczęło się ściemniać więc powoli zaczęliśmy się zbierać.
- Nie strasz nas więcej, bo tego nie przeżyjemy. - Powiedział Woohyun z uśmiechem.
- Przepraszam jeszcze raz że się tak martwiliście. Obiecuję że to się nie powtórzy. - Oznajmił z uśmiechem. Pożegnaliśmy się i zaczęliśmy powoli wychodzić, kiedy usłyszeliśmy:
- Dongwoo... - Chłopak się odwrócił i spojrzał na przyjaciela. W sumie wszyscy na niego spojrzeliśmy. Przyglądając mu się bardziej, Howon miał w oczach wdzięczność. - Dziękuję.
- Za co? - Zapytał zdziwiony. Przez chwilę się wahał, jednak odpowiedział stanowczo.
- Za kochanie mnie. - Oboje się uśmiechnęli. To była naprawdę scena jak z jakiegoś filmu. Brakowało tylko pocałunku, który również wystąpił. Dongwoo bez żadnego wahania podszedł do przyjaciela i pocałował go. Przez chwilę nie mogli się nawet od siebie oderwać.
- Ohh, dajcie spokój. Gdzie przy ludziach? nie chce mieć koszmarów. - Rzucił Sunggyu, łapiąc Dongu za koszulkę i odciągając go od chłopka. Zaśmialiśmy się i wyszliśmy, kierując się szczęśliwi do domu. Wiedzieliśmy że znów będzie wcześniej.    
        

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 5. Lunapark.

Nie sądziłam że droga do lunaparku obejdzie bez jakichkolwiek problemów. No poza tym że Woohyun i Hoya pewnie już tam są i teraz rywalizują, który szybciej zaliczy wszystkie atrakcje, to generalnie było cicho i spokojnie. Biedy Dongwoo się popłakał, mówiąc że darzy Hoyę miłością, poprzez tulenie go i macanie a ten go tak zostawił.
- To w takim razie też jesteś gejem? - Zapytałam zasmarkanego chłopaka.
- Wolę określenie homoseksualny.
- Przecież to to samo.
- Wiem, ale brzmi ładniej. - Posłał mi szeroki uśmiech a z nosa leciały mu gile. Wyjęłam z kieszeni chusteczki i mu rzuciłam.
- Weź jakoś wyglądaj. Jesteś w miejscu publicznym. Chcesz stracić swój wizerunek? - Zapytałam kręcąc głową. Myungyeol i Ann grali w jakąś grę, w której Sungyeol ciągle przegrywał. W końcu się wkurzył i krzyknął.
- Nie wytrzymam tego! - Po czym z wrzaskiem wbiegł w pośród ludzi. Myungsoo i Ann przybili sobie piątki i w podskokach niczym małe dzieci poszli w stronę kolejki. Spojrzałam na Sungjonga, który jako jedyny był ze mną i dalej w sumie wszystko olewał. Ciężkie życie opiekuna 7 dorosłych ludzi. Nie, chwila. To nie byli ludzie. To jakieś dzikie zwierzęta, które uciekły z dżungli. Westchnęłam i rozejrzałam się. Woohyun i Hoya chyba zaczęli rozwalać wszystko, by na każdym kroku udowadniać swoje dziwne racje. Siedzieli w tych samochodzikach, tłucząc się nimi wzajemnie, że aż nadzorujący gościu musiał ich uspokajać, a na koniec wyrzucić bo go nie posłuchali.
- Poczujcie mój ból, beztroskie istoty ludzkie. Teraz to w waszych rękach leży głupota tych osób. - Zaczęłam się śmiać jak opętana, kiedy zauważyłam że jakieś dziecko mi sie przygląda.
- Świruska. - Powiedział chłopczyk i odszedł jak gdyby nic.
- Boże, czym zgrzeszyłam że tak mnie pokarałeś? - Zapytałam, idąc przed siebie i rozglądając się za bandą dużych dzieci. Sungyeol'a zauważyłam na tej karuzeli z konikami. Krzyczał coś: "Naprzód mój wierny przyjacielu, naprzód w stronę zachodzącego słońca!". Ludzie patrzyli na niego jak na jakiegoś wariata, który uciekł z psychiatryka, jedna z osób to chciała już tam zadzwonić, ale podeszłam i wyjaśniłam sprawę.
Kiedy spojrzałam w drugą stronę ujrzałam Ann i Myungsoo, wchodzących do kolejki, która chwilę potem ruszyła. Przynajmniej oni nie darli się jak ostatni idioci, chociaż jeszcze wszystko mogło się zmienić.
Sungjong tak na prawdę nie był zainteresowany niczym. Chodził od atrakcji do atrakcji i obserwował ludzi, dopóki nie zobaczył maszyny, q której zdobywasz punkty za bicie w worek treningowy w wersji zminimalizowanej. Zaczął się na tym wyżywać o mały włos, nie psując tego. Taki chuderlak a ile ma w sobie siły.
Znowu zostałam sama i nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Jedyne co mi pozostało to obserwować tą dziką bandę i nie dopuścić do jakichkolwiek problemów, które zaczęły się pojawiać.
Sungyoel zrobił aferę na cały lunapark że dostał nie tą watę cukrową co chciał i powiedział nie zapłaci.
- Albo pan płaci, albo wzywam ochronę! - Krzyknął rozwścieczony sprzedawca.
- Zrobił mi pan nie tą watę, którą chciałem! Powinienem ją sobie wziąć za darmo, staruchu! Proszę mi nie grozić ochroną, bo zaraz ja panu pogrożę, ale czym innym! - Sungyeol wymachiwał mu tą watą przed oczami. Chciałam iść i załagodzić sprawę, ale zaraz usłyszałam kolejne krzyki. Odwróciłam się i zobaczyłam okładających się pięściami Hoyę i Woohyun'a. Z tego co zrozumiałam wyszło na jaw że Woohyun całował czy miał tam romans z Dongwoo, co bardzo rozwścieczyło Hoyę. Nie tylko ja to usłyszałam ale Sunggyu i Dongwoo też, z tym że różowo-włosemu zrobiło się w cholerę głupio i próbował uspokoić przyjaciela, którego zaraz zaatakował.
- JAK MOGŁEŚ MI TO ZROBIĆ?! A JA CI POZWOLIŁEM SIEBIE OBMACYWAĆ, TY ZDRAJCO!   
- NIE KRZYCZ NA NIEGO! NIE JEGO WINA, ŻE WOLI BARDZIEJ MĘSKICH FACETÓW, A NIE CIEPŁE KLUCHY! - Wrzasnął Woohyun.
- KOGO NAZYWASZ CIEPŁYMI KLUCHAMI, GÓWNOJADZIE?!  - Odwarknął Hoya, który z powrotem rzucił się na Namstara. Sunggyu był tak zrozpaczony że przytulił się do pierwszej lepszej osoby, którą napotkał. Dongwoo, wciąż starał się załagodzić sytuacje, przeprosinami i błaganiami.
- HOYA, ALE JA CIĘ KOCHAM! PROSZĘ, WYBACZ MI! - Krzyknął jak najgłośniej się dało, ale na chwilę poskutkowało, bo walka pomiędzy chłopakami została na chwilę przerwana. Hoya spojrzał na Dongu, po czym puścił kolegę i skierował się w stronę wyjścia z lunaparku, krzycząc.
- W DUPĘ SOBIE TO TERAZ WSADŹ! IDŹ KOCHAĆ GDZIE INDZIEJ! NA MNIE NIE LICZ, ŚWINIO! - Chłopak był na tyle wściekły, że nie miał tak na prawdę pojęcia dokąd idzie. Poczuł się zraniony i się nie dziwię. Nie zauważyłam kiedy dołączyła do mnie Ann.
- A gdzie Myungsoo? - Zapytałam.
- Pobiegł za Hoyą. Tylko on jest w stanie go uspokoić. - Powiedziała. Sungyeol, wciąż kłócił się ze sprzedawcą waty cukrowej, a kolejka wciąż rosła a klienci się burzyli.
- Proszę, ogarnij go jakoś i przyprowadź do domu. Chyba wystarczy na dzisiaj. Miałam nadzieje że się tutaj wyszaleją, co zrobili tylko nie w ten sposób w który oczekiwałam. Zajmę się resztą chłopaków. - Oznajmiłam. Ta jedynie potaknęła głową i poszła załagodzić piekło jakie wyrządził Sungyeol. Oderwałam Sunggyu od jakieś dziewczyny, która nie miała pojęcia co się dzieje i kazałam mu kierować się do wyjścia i zabrać ze sobą Dongwoo, który wyglądał na silnie przybitego. Widać że naprawdę mocno go kocha.
- A ty... - Spojrzałam na Woohyun'a - Będziesz się tłumaczył w domu. I zejdź mi z oczu. - Warknęłam i wskazałam w stronę wyjścia. Ten z rządzą mordu, ruszył we wskazanym kierunku. Zaczęłam szukać najmłodszego z nich, ale nigdzie go nie było, więc uznałam że zwyczajnie się znudził i poszedł do domu.
Kiedy tylko opuściła wejście lunaparku, ujrzałam Myungsoo, próbującego uspokoić Hoyę, ale najwyraźniej tym razem nikt nie mógł go opanować.
- NIENAWIDZĘ GO! - Krzyknął i nie zwracając uwagi na to gdzie idzie, wszedł prosto na ulicę, pod pędzący samochód. Wszyscy razem krzyknęliśmy.
- HOOOYA! - Ale było za późno. Samochód uderzył w chłopaka, który odleciał na kilka metrów. Podbiegliśmy do niego z wyjątkiem Woohyun'a, który chyba zdał sobie sprawę że to przez niego. Teraz zabawa się skończyła.
- Szybko, dzwońcie po karetkę! - Krzyknęłam, próbując obudzić, nieprzytomnego chłopaka, ale na darmo. Dongwoo, ze łzami w oczach, padł na kolana obok Hoyi i przytulił do siebie, przepraszając go i prosząc by go nie zostawiał. Wszyscy byliśmy bardzo zmartwieni i baliśmy się że mogliśmy go stracić.
W końcu przyjechała karetka, która zabrała chłopaka i Dongwoo, który ubłagał pielęgniarza by go ze sobą wzięli. My natomiast czym prędzej ruszyliśmy w stronę szpitala na pieszo.
*20 minut później*       
Kiedy dotarliśmy na miejsce, zapytaliśmy o Hoyę więc pielęgniarka wskazała nam salę i powiedziała byśmy weszli osobno, ale mimo tego weszliśmy razem. Chłopak leżał na łóżku, pod podłączoną kroplówką i maską tlenową. Czułam się odpowiedzialna za to co się stało. Podeszłam do rozklejonego Dongwoo i zapytałam.
- Co powiedzieli lekarze?
- Ma wstrząśnienie mózgu i jest w śpiączce. Nikt nie wie kiedy się obudzi, - Powiedział, ocierając łzy. - To wszystko moja wina, gdyby nie ta sprawa z Woohyun'em... - Spojrzał na mnie zapłakany i zasmarkany. Mogłam sobie tylko wyobrazić co czuł. Przytuliłam go i zapewniłam że wszystko będzie dobrze. Spojrzałam na Woohyun'a, któremu łzy stanęły w oczach.
- Ja... nie chciałem... przepraszam....- Po tych słowach wyszedł z sali a za nim Sunggyu.
- Idźcie. Zostanę z nim. - Powiedział, próbując się jakoś uśmiechnąć, ale wyszedł grymas. Pokiwałam głową i wszyscy zdołowani i smutni zaczęliśmy opuszczać szpital kierując się do domu. Woohyun przez całą drogę powtarzał że Hoya nie może umrzeć i że nigdy sobie nie wybaczy tego że to przez niego jest teraz w takim stanie. Pomyślałam, że najlepiej będzie jak po powrocie od razu wszyscy się położy spać a rano to przedyskutujemy. 

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 4. Pobudka.

Tak jak przypuszczałam, byłam zmuszona zostać na noc w tym domu wariatów. Ann to wcale a wcale nie przeszkadzało. Może dlatego że już dołączyła do ich świata idiotyzmu i debilizmu. Zaczynała niemal zachowywać się jak oni, co bardzo nie martwiło, bo tacy ludzie mieli na nią silny wpływ. Potem TO JA musiałam się z nią pokazywać na mieście. Nawet nie wyobrażacie sobie jakie sceny odwalała. Wolę nawet do tego nie wracać.
Nie mając zbytniego wyboru, spałam na kanapie, podczas gdy Ann spała wygodnie obok Dongwoo, który jej na to pozwolił. A ja myślałam że ma coś do Hoyi. Najwyraźniej to on później będzie miał różowo-włosego. W nocy dochodziły jakieś dziwne dzięki z pokoju Sunggyu i Woohyun'a. Nie miałam pojęcia co tam się do diabła działo i chyba wolałam nie wiedzieć, tym bardziej że mój mózg został spaczony przez nich w ciągu jednego dnia. Kiedy się obudziłam, w kuchni urzędował Sungyeol, robiący śniadanie, które swoją drogą ładnie pachniało. Miałam nadzieje że przynajmniej jemu nie umrze i się tym nie załamie, bo dla mnie to by było za wiele. Kiedy chłopak mnie zauważył, z uśmiechem na twarzy mnie przywitał.
- Dzień dobrek. Budzimy się, budzimy bo za chwilę śniadanko a'la Sungyeol. - Spojrzałam na niego jak na totalnego idiotę. Nie miałam pojęcia co się właśnie dzieje, ale on zachowuje się...normalnie? Nie, nie. Ja muszę jeszcze śnić! Uszczypnęłam się ale jednak okazało się że to rzeczywistość.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Sungyoel'em? - Zapytałam z nutą podejrzliwości. Ten spojrzał na mnie ze zdziwioną miną.
- Huh? Przecież to ja. Ahh, no tak. Kiedy wszyscy sobie śpią, zachowuje się normalnie. Wiesz, takie tam pozory. - Powiedział, nakładając naleśniki na talerz.
- Co? Wczoraj palnąłeś że spałeś z poduszką Myungsoo, a on ci o mały włos nie wydrapał oczu, a kiedy sobie poszedł, tak się wkurzyłeś że prawie zdarłeś srebro z umywalki. - W odpowiedzi jedynie się zaśmiał po czym zaczął nakładać do stołu. Czy ja się obudziłam w jakimś innym domu? Wariatkowie? Serio? Pokręciłam głową zdezorientowana i powiedziałam.
- To ja pójdę obudzić resztę... - Wstałam i powoli zaczęłam kierować się do pokoju Sunggyu i Woohyun'a, nie spuszczając z oczu Sungyeol'a. Otworzyłam drzwi i zastałam chłopaków przytulonych do siebie jak para zakochanych. Ich twarze dzieliły niemal centymetry. Jako pierwszy obudził się Nam i pierwsze co zrobił...pocałował Sunggyu. OKEJ! Co to miało być? Chociaż... to było urocze. CO?!
- Em... przepraszam, nie chcę przeszkadzać, ale śniadanie czeka... eee...- Nie miałam pojęcia co powiedzieć. Nie miałam nic przeciw związkom homosekualnym, ale i tak mnie to zdziwiło. Teraz już chyba wiem co robili w nocy, skoro oboje byli nadzy. W sumie to nawet nie wiem czy całkiem, ale to musiało być to.
- AAAAAAAA! ZBOCZENIEC! - Krzyknął Woohyun.
- Zamknij się! Nie jestem żadnym zboczeńcem! Po prostu...A zresztą co ja się będę tłumaczyć. Wstawać! - Krzyknęłam i wyszłam stamtąd zatrzaskując drzwi. Spojrzałam na pytający wyraz twarzy Sungyeol'a ale postanowiłam się nie odzywać. Poszłam do pokoju, Myungsoo i Dongwoo. Oczywiście zastałam wciąż śpiącą przyjaciółkę, a na niej....Dongwoo. Leżał całym ciałem na jej brzuchu a z jego ust wydobywało się chrapanie.
- Jak tak można spać..- Zapytałam sama siebie. Myungsoo wyglądał na smutnego podczas snu. Mówił coś: "Nie zostawiaj mnie bambusku, przepraszam. Tak bardzo cię kocham. Ożeń się ze mną i miejmy gromadkę bambusiątek" Nie wiem czemu, ale miałam nieodpartą chęć walnięcia go tak mocno że natychmiast by się obudził, co i tak zaraz to zrobię. Mimo wszystko postanowiłam zacząć od Dongu. Kucnęłam i zaczęłam go szturchać ale to nic nie pomogło. Nawet się nie poruszył.
- WSTAWAJ, TY JEDZENIO-BÓJCO! - Na to jedynie zareagował słowami: "Tęsknie za tobą, jedzonko". Czy on miał jakąś traumę z dzieciństwa, wiążącą się z jedzeniem skoro je tak bardzo kocha? Nie wiedziałam co się dzieje w ich umysłach. Zatkałam mu nos z nadzieją że to pomoże. Niby się poruszył, jednak tylko jego ciało bezwładnie przeturlało się obok Myungsoo. Serio, jak miałam ich obudzić? Wyglądali jak trupy. Nie wiedząc co innego mam zrobić, oboje dostali po twarzy tak mocno że na ich policzkach zostały moje odciski dłoni. Poskutkowało, na szczęście.
- Nieee... Mamo... ja nie chcę iść do szkoły... - Mruknął Myung.
- Nie jestem twoją matką i nie idziesz do żadnej szkoły, baranie. Obudź się, albo twoje jedzenie zostanie spożyte przez kogoś innego. - Chłopak niechętnie, podniósł się i zaspany powędrował do salonu. Dongwoo, usiadł i spojrzał na mnie z pod przymrużonych powiek, pytając.
- Czy ja umarłem? Gdzie moi bracia?
- Co? Jacy bracia?
- Pterodaktyle, Tyranozaury... MAAAMO! - Krzyknął.
- ZAMKNIJ SIĘ, PAJACU! Nie jesteś żadnym dinozaurem. Rusz się do salonu. Tam jest twoja matka, którą właśnie zjadają.
- MAMUSIU! - Zawołał i poczołgał się do reszty. Obudziłam też Ann a potem skierowałam się do pokoju, Sungjonga i Hoyi. Tych o wiele łatwiej się dało przywrócić do życia.
Kiedy wszyscy zasiedliśmy do stołu, panowała zupełna cisza. Nic dziwnego. Ciągle byli zaspani. Niestety długo spokój nie panował. Został ostatni kawałek mięsa, o którego zaczęli się kłócić Woohyun i Sungjong. Posyłali sobie mordercze spojrzenia po czym odezwał się maknae.
- To moje, pierwszy go zobaczyłem!
- Chyba śnisz, szkielecie! To jest mój ostatni kawałek!
- Potrzebuję więcej białka, ty masz go nadmiar!   
- Ja potrzebuję węglowodanów, by rozwijać lepiej mojego abs'a, który z resztą jest lepszy od Hoyi!
- MORDA, NIEUDANA ABORCJO! JESTEM KRÓLEM ABS'ÓW, MOŻESZ MI NASKOCZYĆ KOŃSKI ZWISIE!
- JAK ŚMIESZ SIĘ TAK DO MNIE ODZYWAĆ TY PROTOPLASTO! JUŻ JA CI POKAŻĘ JAK SIĘ OBCHODZĘ Z TAKIMI GLONOJADAMI JAK TY! - Krzyknął Woohyun i znowu zaczęli robić pompki. Sungjong na tym skorzystał i zjadł ostatni kawałek upragnionego mięsa.
- Dooobrze. To może żeby jakoś się dzisiaj zachowywali, pójdziemy do tego parku. Albo lepiej Lunaparku. Tam się powinni wyszaleć. - Oznajmiłam z załamaniem.
Miałam zarobić pieniądze na ten cholerny remont i na zabawę ale najwyraźniej moje wakacje spędzę z osobami ciężko chorymi.
- Dobra, ubierajcie się idziemy. A w ogóle to gdzie wasz menadżer? - Zapytałam. Dopiero się zorientowałam że nie przyszedł na noc. Nawiał? A to... zostawił mnie z tymi....neandertalczykami a sam sie gdzieś wyleguje. Jak tylko sie pojawi, zapłaci mi za wszystkie uszkodzenia psychiczne. Potem go zabiję.
Chłopaki na wieść że idziemy do lunaparku, zaczęli się ubierać niemal z prędkością światła. Nawet Sungyeol wrócił do bycia głupim i próbował przeprosić Myungsoo za spanie z jego dziewczyną. Przez chwilę zdawał się olać słowa przyjaciela, ale ostatecznie mu wybaczył.
- Nasz przyjaźń jest ważniejsza niż taka puszczalska zdzira. - Powiedział Yeolie. Kim przez sekundę wyglądał jakby chciał walnąć chłopaka, ale nieoczekiwanie go przytulił. Dobra, mają dziwne sposoby godzenia.
Kiedy wyszliśmy z dormu, Hoya i Woohyn założyli się kto pierwszy dotrze do celu. I nim się zorientowałam popierdzielili do przodu aż się za nimi kurzyło. Sunggyu i Dongwoo wydawali się na smutnych że ich "chłopcy" zostawili i łapiąc się za ręce, szli jak przedszkolaczki.
Przynajmniej miałam pewność że się nie zgubią. Sungjong, nie był niczym zainteresowany. Szedł ze słuchawkami w uszach i na wszystko zlewał. Myungsoo i Sungyeol zaczęli sobie wyjaśniać sprawę z tą poduszką ale nie wiem do jakich wniosków doszli. Natomiast ja, obserwowałam ich z tyłu i nie zauważyłam nawet, kiedy przyjaciółka do mnie dołączyła, mówiąc.
- I jak tu ich nie lubić, nie? Może są idiotami, ale mimo wszystko zawsze się ze sobą jakoś dogadają. No może poza Hoyą i Woohun'em. - Poklepała mnie po ramieniu i dołączyła do MyungYeol'a. Po przeanalizowaniu jej słów, uśmiechnęłam się do siebie.
- Nasze wakacje, będą zdecydowanie niezapomniane. Nawet jeśli przepłacę swoim zdrowiem psychicznym.- Po tych słowach, dołączyłam do reszty, z nadzieją że w lunapraku chłopaki, dadzą upust swoim emocją. Nie sądziłam jednak że to wszystko skończy się tak tragicznie....                              

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 3. Sprzątanie.

Od kiedy chłopaki zabrali się za sprzątanie, słyszałam ciągłe narzekania i krzyki jak to życie ich pokarało.
Pokarało na pewno, ale chyba głupotą i lenistwem. Kiedy byłam zajęta ogarnianiem tej bandy nierobów, zapomniałam całkowicie o Ann. Tak właściwie to gdzie ona była? Zgubiła mi się więc poszłam jej szukać. Cóż, to nie było trudne. Albowiem siedziała w jednym z pokoi, w kącie i grzebała w laptopie Dongwoo. Jej biasa. Na twarzy miała rumieńce a twarz jej się cieszyła jak idiotce.
- Co ty robisz? Nie wolno komuś tak grzebać w rzeczach. - Powiedziałam, krzyżując ręce na piersiach. Gdy tylko mnie zobaczyła, od razu zamknęła komputer.
- Ale ja tylko..ee...yyy...- Nie miała pojęcia co powiedzieć, a ja zaczęłam ja podejrzewać o oglądanie pornosów albo czytanie fanficków. Miała na tym punkcie totalnego bzika. Potem zastawałam ją oślinioną i z oczami niemal na wierzchu.
- Dobra nieważne. Rób co chcesz. Ja idę pilnować tej bandy homo sapiensów. - Machnęłam na nią ręką, bo teraz to już nic by nie przemówiło. Z oporem poszłam najpierw do pokoju Sunggyu i Woohyun'a. Widząc porozrzucane cuchy po podłodze i kłócących się chłopaków o to kto ma najwięcej rzeczy myślałam że mnie szlag trafi. Nawet taka prosta czynność była dla nich za trudna. Potrzebowałam na prawdę wiele cierpliwości żeby znieść tych ludzi.
- Twoje ciuchy wyglądają jak po dziadku z lat 80-tych! - Krzyknął Woohyun.
- Za to twoje wyglądają jakby pożarł je goryl i wypluł bo nawet goryle mają jakiś gust! - Odkrzyknął Gyu. Ich komentarze były na poziomie podstawówki. W tej chwili poczułam się jak Matka siedmiorga rozpuszczonych dzieci.
- Ej! Albo weźmiecie się za sprzątanie, albo wezmę te szmaty i je spalę! Wtedy będziecie chodzić nago i stracicie na swoim image! - Kiedy to usłyszeli, wzięli się do układania swoich ubrać, mrucząc pod nosem przekleństwa. Tych dwóch miałam na chwilę z głowy. Mój wzrok skierował się na Hoyę, walczącego z odkurzaczem. Próbował go włączyć ale coś mu to nie wychodziło. Kiedy Woohyun to zauważył, powiedział:
- Co jest Tinky Winky? Przyjaciel cię zawiódł? Widać ma dosyć sprzątania po tobie. Hahahaha! - Kiedy zauważyłam że Hoya zwyczajnie nie podłączył odkurzacza, zrobiłam to za niego. Ci ludzie byli idiotami od zawsze czy tak to z czasem przyszło?  Maszyna natychmiast odpaliła, a Hoya uradowany tym że w końcu może wykonać swoją pracę, skierował odkurzać na Woohyun'a i zaczął wciągać włosy chłopaka, śmiejąc się złowieszczo.
- MOJE WŁOSY! MOJE CUDOWNE WŁOSY! ZOSTAW MNIE FIOLETOWA KREATURO! - Zaczął się szamotać na wszystkie strony, tym samym rozwalając poukładane w kostkę ciuchy lidera, któremu niemal łzy stanęły w oczach.
- Tak bardzo się starałem... - Wymamrotał. - ZEPSUŁEŚ TO, TY OWŁOSIONA PO PACHY MAŁPO! - Krzyknął Gyu i zaczął szarpać kolegę. Woohyun był w potrzasku. Hoya atakował go odkurzaczem, wyrywając mu prawie połowę włosów. Apropo odkurzacz miał dobre ssanie. A Gyu szarpał go za uszy. Gdybym wiedziała że tak się zachowują to w życiu bym nie wypaliła z tym że chcę dostać tą pracę. To nie była nawet praca. To jakieś piekło. Musiałam to jak najszybciej przerwać. Wyłączyłam urządzenie, tym samym pomagając Woohyun'owi zostawić trochę włosów, a z Sunggyu postąpiłam tak samo jak on postępował z przyjacielem. Złapałam go za ucho, bo metoda zawsze była dobra i kazałam się opanować oraz od nowa poskładać ciuchy. Kiedy ich uspokoiłam, z naburmuszonymi minami, wzięli się w końcu do roboty. Za to ja spociłam się jakbym podnosiła jakieś 100 kilowe ciężary. Nieważne.
Ruszyłam do kuchni w którym urzędowali Sungyeol i Myungsoo. Im robota również szła opornie, zwłaszcza że kłócili się o panią bambus. Sungyeol nagle wypalił:
- SPAŁEM Z NIĄ! - Myungsoo na te słowa bardzo się zirytował.
- CO?! JAK MOGŁEŚ MI TO ZROBIĆ!? MYŚLAŁEM ŻE JESTEŚMY PRZYJACIÓŁMI, A TY MNIE TAK POTRAKTOWAŁEŚ!? - Wulkan L wybuchł. Puścił mu taką wiązankę że nie wiedziałam że słów których używa, istnieją. Kiedy się w końcu zorientowali że ich obserwuję, Myungsoo powiedział.
- Chcę rozmawiać z bambuskiem! - Co kurna? bambuskiem? On serio tak nazwał poduszkę? Wskazałam mu na kanapę, na którym leżała jego "ukochana". Podszedł do niej i zaczął robić wykład:
- Jak mogłaś mi to zrobić?! Myślałem że się kochamy! A ja ci na walentynki kupiłem poszewkę by ci było ciepło, kiedy mnie nie będzie! Zawiodłem się na tobie. Lepiej będzie jak na razie się wyprowadzisz. Muszę to przemyśleć. - Wziął poduszkę i zostawił ją za drzwiami. Kiedy wrócił, spojrzał na Sungyeol'a, pokręcił głową i zwrócił się do mnie:
- Chcę się zamienić. Nie mam zamiaru z nim pracować. Jeszcze się z nim policzę, ale najpierw muszę ochłonąć.
- Dobra, jak tam sobie chcesz. Zamienisz się z Hoyą. Jak jeszcze raz odpali odkurzacz, to Woohyun będzie musiał nosić tupecik. Przyślij go tutaj. - Ten tylko potaknął i poszedł do pokoju, a zaraz pojawił się Hoya.
- Dlaczego mam sprzątać kuchnię? - Zapytał z oburzeniem.
- Nie marudź. Myungsoo pokłócił się z nim - wskazałam na chłopaka, który zawzięcie czyścił umywalkę - o swoją dziewczynę. - Hoya chyba jednak nie bardzo wiedział o stosunkach ludzko-poduszkowych, więc po prostu odpuściłam objaśnienia. Pewnie nawet nie wiedział że jego kolega kochał poduszkę, ale to mniejsza.
- Skoro Sungyeol sprząta zlew, to ty pozamiataj i wyrzuć śmieci. - Powiedziałam, kierując się do łazienki, kiedy ten się odezwał.
- Ale co z jedzeniem Dongwoo. On je tak bardzo kochał.
- A gówno mnie obchodzi jego spalone żarcie.
- NIE OBRAŻAJ ZMARŁEJ POTRAWY INACZEJ DOSIĘGNIE CIĘ JEJ KLĄTWA! - Krzyknął z łazienki różowo włosy.
- Cicho woźna! Zaraz sprawdzę jak ci idzie z czyszczeniem kibla! - Odkrzyknęłam i spojrzałam na Hoyę.
- Zajmij się tym czym masz się zająć. Dobra? I na drugi raz pamiętaj żeby podłączyć odkurzać. I sprzęt jest do odkurzania a nie wyrywania włosów kolegom. - Oznajmiłam i ruszyłam do łazienki w którym sprzątał Dongwoo. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to uświnione pastą lustro. Generalnie włosy w wannie i w zlewie z resztą też.
- JEZUS, CZY TU SIĘ GOLIŁA JAKAŚ MAŁPA?! To obrzydliwe. - Powiedziałam z obrzydzeniem i nie ukrywałam że zaraz zwymiotuję do wyczyszczonego na błysk kibelka.
- O NIE NIE NIE! NIE ZNIWECZYSZ MOJEJ 2 GODZINNEJ PRACY! - On tą toaletę czyścił przez dwie godziny? Nawet nie pytam dlaczego.
- Lepiej skończ to i zacznij sprzątać resztę bo ci czasu nie starczy. I się nie obijać bo macie czas do 20 a jest już 17-ta. - Ten jedynie coś mruknął, ale zignorowałam to i poszłam do pokoju w którym Sungjong sprzątał i w którym wciąż siedziała Ann i o dziwo pomagała maknae, który przeklinał wszystkich członków za nieodpowiedzialność i wykorzystywanie go do prac domowych.
- Widzę że tobie idzie najlepiej ze wszystkich. Jak się uwiniesz, czeka cię nagroda w postaci jedzenia, o ile Hoya i Sungyeol skończą kuchnię, bo idzie im opornie. Leniwe bałwany...- Mruknęłam do siebie. Nie sprzątałam a czułam się jakbym to zrobiła za nich wszystkich. Nadzorowałam ich pracę i się tym dosłownie zmęczyłam.
W końcu wszyscy jakoś się wyrobili do 20-tej. Kuchnia też była wyczyszczona na błysk więc można było zrobić zasłużoną kolację. Wszyscy razem usiedliśmy do stołu i nawet nie zaczęliśmy jeść kiedy zaczęły się kłótnie o to, który pierwszy sobie nałoży jedzenie.
- Hej, starsi mają pierwszeństwo, kurduplu! - Krzyknął lider do Myungsoo, który prawie nałożył sobie ramen, które znalazło się na podłodze.
- Ty chomiku! Jedzenie się szanuje! Ty byś najchętniej sam wszystko wpieprzył i z nikim się nie dzielił... JAK CHOMIK!  - Odkrzyknął Dongwoo i zaczął prowokować chłopaka pałeczkami.
- Zmarnowałeś jedzenie mojego przyjaciela! Za karę weźmie twoją porcję, dziadku! - Krzyknął Sungyeol, zabierając z przed nosa Sunggyu, jedzenie.
- Nie podlizuj się, ty zdradziecka świnio! Obyś się udławił! - Wrzasnął z obudzeniem Myungsoo i zaczął ciągnąc chłopaka za włosy. Hoya i Woohyun znowu zaczęli rywalizować, tylko tym razem który zje najwięcej.
- Zjem więcej od ciebie a potem do spalę robiąc pompki! - Rzucił Hoya.
- Nie! to ja zjem więcej, potem to spalę robiąc pompki i brzuszki! Hulk się może przy mnie schować! I ty też, teletubisiu! - Woohyun nie był mu dłużny i za chwilę zaczęli jeść wszystko co było na stole. Dongwoo jak zwykle dopingował Hoyę, a Sunggyu Woohyun'a, ale za chwilę został zaatakowany  przez Sungjonga.
- Proszę mi zapłacić za tą cała pracę, którą wykonałem przez te kilka lat!
- NIE MAM KASY, ODWAL SIĘ! POPROŚ MENADŻERA, ON CI DA!
- ALE TO TY KAZAŁEŚ MI SPRZĄTAĆ, WIĘC WYSKAKUJ Z KASY LIDERZE! - Chłopak próbował dobrać się do kieszeni lidera, ale jego twarz wylądowała w talerzu spagetti.
- MORDA W ZIEMIĘ I KIEŁKUJESZ! - Krzyknął Sunggyu.
Nawet nie można było w spokoju zjeść kolacji a ja już miałam dosyć. Zastanawiałam się jak utrzymać ich w ryzach by chociaż na chwilę zapanował spokój, ale moja głowa była pusta. Wtedy odezwała się Ann.
- Jeśli wszyscy się uspokoją, jutro pójdziemy do parku! - Na jej słowa, wszyscy się oderwali od swoich kłótni oraz krzyków i wzięli się za jedzenie. Wystarczyło tylko to powiedzieć, żeby ich uspokoić?
Moje życie straciło sens. W końcu i ja wzięłam się za jedzenie i obawiałam się tego że będę musiała zostać u nich na noc. Bałam się co będzie jutro.
                            

Rozdział 2. Waritkowo.

W mojej głowie zaczynał się rodzić plan jak poskromić tę bandę małp. Może jak zrobię im musztrę, to się ogarną, chociaż w to szczerze wątpiłam. Dziwiło mnie tylko jak ich menadżer z nimi wytrzymuje. Widać było że facet zestresowany. W końcu sama zaczynałam być zestresowana od samego patrzenia na nich. Gdzie oni się w ogóle wychowywali? W oborze? Nawet tam są jakieś granice głupoty. Pokręciłam głową i westchnęłam. Musiałam chyba zacząć się zachowywać jak zwyrodnialec, żeby do nich dotrzeć. Miałam nadzieje że takie zachowanie odrobinę pomoże. Spojrzałam na przyjaciółkę, która widocznie była oczarowana ich zachowaniem. Nigdy nie sądziłam że dwie 19-latki będą musiały poskramiać takich poważnych ludzi jak Infinite.
- Ann, dlaczego wyglądasz jakbyś miała za chwilę do nich dołączyć? - Zapytałam z nutą podejrzliwości. Ona chyba powoli przejmowała ich idiotyzm, tym bardziej że łatwo zarażała się takimi rzeczami. Nie dostałam odpowiedzi. Wychodziło na to że zostałam z tym sama.
- Dasz radę Emi. Poradzisz sobie. Nie takie rzeczy załatwiałaś. - Próbowałam podnieść samą siebie na duchu, ale widząc jak ci ludzie roznoszą dorm, chciałam stamtąd wyjść. Układałam plan od czego zacząć najpierw. Wyszło na to że najpierw muszę na nich podnieść głos a potem przemówić. Wzięłam najgłębszy oddech jaki mogłam i krzyknęłam:
- SPOOKÓJ MI TU! - Na chwilę była jakaś reakcja. Chłopaki się uciszyli po czym wrócili do robienia takiego hałasu, że myślałam iż popękają mi bębenki. Nie miałam pojęcia jak ich uciszyć, spojrzałam więc na przyjaciółkę, która dopingowała wciąż robiącym pompki chłopakom. W sumie to nie był nawet doping. Darła się na nich jak jakaś trenerka, tym samym nakręcając ich bardziej. Nie miałam co na nią liczyć. Rozejrzałam się dokoła, chcąc znaleźć coś co pomogło by mi ich na chwilę ogarnąć. Zauważyłam stojący w kuchni spryskiwacz do kwiatków. Zdziwiło mnie to bo nawet nie mieli kwiatów, ale w tym momencie mało mnie to obchodziło. Wzięłam owy spryskiwacz pełen wody i zaczęłam każdego po kolei psikać po twarzy. Najpierw oberwał Dongwoo wciąż rozpaczający nad zmarłym jedzeniem. Gdyby tylko była możliwość, wszedł by do tego cholernego śmietnika i przytulał spalone żarcie. Gdy tylko dostał wodą po twarzy, zerwał się na nogi pytając z oburzeniem:
- ODBIŁO CI, KOBIETO?! NIE WIDZISZ ŻE ROZPACZAM?! MOŻESZ MNIE ZOSTAWIĆ MNIE W SPOKOJU?! Chcę zostać sam z moim ulubionym jedzeniem, które po raz pierwszy mi umarło. Moje życie legło w gruzach. Nigdy się nie pozbieram... - Moja mina w tej chwili wyrażała więcej niż tysiąc słów. To była mina typu: What the fuck?
- Ogarnij się. Masz 23 lata, a zachowujesz się na co najmniej 10. Chociaż 10-latki zachowują się normalniej. A wiesz dlaczego? BO TO TYLKO GŁUPIE JEDZENIE! A teraz bierz tyłek w troki i won na kanapę. Albo nie. Pom...- Widząc jego ekspresję po prostu odpuściłam. Wyglądał jak dziecko, któremu umarł rodzic. Facepalm to tu za mało. Mimo wszystko posłuchał mnie i usiadł obok Myungsoo, który...nie mogę tego napisać... to zbyt ohydne i chore...Dobra jednak mogę...Myungsoo, który...całował swoją babusową poduszkę. Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Czy on w ogóle miał mózg? Im bardziej temu się przyglądałam, tym bardziej zbierało mi się na wymioty. Sungyeol nie był lepszy. Zamiast przeszkodzić Myungsoo to jeszcze wołał: GORZKO! GORZKO!
Okej. To nie był zwykły dorm. To było WARIATKOWO! Nie mogąc znieść tego widoku, podeszłam do chłopaków i najpierw popsikałam Sungyeol'a, każąc mu siadać.
- Ale, ale... - Zrobił minę zbitego szczeniaczka, co nawet mnie nie ruszyło.
- CICHO! Siadaj i nie mrugnij nawet. A ty...- Spojrzałam na zszokowanego Kim'a. - Oddawaj tą cholerną poduszkę, nim się okaże że jest w ciąży. - Wyrwałam mu oślinioną poduszkę i pogroziłam palcem.
- HEJ! TO MOJA DZIEWCZYNA! JESTEŚ ZAZDROSNA, PRZYZNAJ! - Krzyknął, próbując mnie spiorunować swoim wzrokiem.
- Mam być zazdrosna o coś co jest rzeczą nieożywioną? Nie kpij sobie. Powinieneś pójść do jakiegoś lekarza by cię zbadał, bo źle z tobą skoro kochasz poduszkę do tego stopnia że ją ślinisz. Konfiskuję ci ją. I nie próbuj jej ukraść, ponieważ będę cię miała na oku. - Oznajmiłam poważnym tonem. Przez chwilę posyłaliśmy sobie mordercze spojrzenia, po czym chłopak odrzekł.
- Nie martw się ukochana. Niedługo znów będziemy razem i ukryjemy się gdzieś, gdzie nikt nas nie znajdzie i będzie wieść szczęśliwe życie tylko we dwoje! - Wypowiadając te słowa, zachowywał się jakby grał w jakimś dramatycznym filmie, a ja nie mogąc tego znieść, uderzyłam go oślinioną poduszką.
- HEJ! NIE BIJ MNIE MOJĄ DZIEWCZYNĄ!
- Zamilcz bezbożniku. Wasza trójka ma tu siedzieć i nawet nie drgnąć, bo oberwiecie obślinioną dziewczyną Myungsoo. - Odezwałam się, spoglądając na Hoyę i Woohyun'a. Wyglądali na upartych, skoro kończąc pompki zaczynali przysiady i nie leciała z nich nawet kropelka potu. To w ogóle byli ludzie? Wzięłam kolejny głęboki oddech widząc że nie będzie z nimi łatwo. Popsikałam ich wodą, ale nie dało to żadnego rezultatu. Byli zbyt pochłonięci rywalizacją.
- DAJESZ HOYA! POKAŻ MU KTO MA LEPSZE CIAŁO, KTÓRE CIĄGLE MACAM! - Krzyknął Dongwoo z radością. Że co? Maca? Nie dość że dziecko to zboczone. Dobra, nie chce nic więcej wiedzieć.
- OCZYWIŚCIE! POKAŻE MU GDZIE RAKI ZIMUJĄ! - Odkrzyknął Hoya. Zaczynałam tracić wiarę w ludzi po zobaczeniu ich. Czy istnieją na świecie takie osoby jak oni? Mam nadzieje że nie, bo apokalipsa przyjdzie szybciej niż ktokolwiek się spodziewa...
Nie mając innego wyjścia, złapałam każdego za ucho i uniosłam ich do pionu, chociaż byli trochę wyżsi ode mnie to w niczym to nie przeszkadzało.
- Au au au au! Puszczaj! Muszę mu pokazać że to ja jestem lepiej umięśniony! Potem dostanę nagrodę od Dongwoo! - Krzyknął Hoya.
- Akurat, ty Tiky Winky! Nie dorównujesz mi nawet w połowie! Lepiej idź do swoich teletubisiowych przyjaciół, bo cię tam brakuje! W ostatnim odcinku cię szukali, aż słońce się popłakało!
- Nie obrażaj teletubisiów, ty orangutanie z krainy małp! - Odkrzyknął.
- DOSYĆ! MORDY W KUBEŁ I SIADAĆ NA KANAPIE, BO MAM COŚ WAŻNEGO DO POWIEDZENIA, A SIĘ POWTARZAĆ NIE BĘDĘ, WY KUPY MIĘSA! Albo się uspokoicie, albo zrobię z was kotlety schabowe. - Rzuciłam ze złością, na co ci sobie posłali mordercze spojrzenia i posłusznie usiedli na podłodze.
- Okej, zostali tylko... - Nie skończyłam zdania kiedy z pokoju wyszedł Sunggyu, ubrany w sukienkę, pomalowany szminką i z twarzą na której chyba wysypała się tona pudru. Na głowie miał jakieś małe kiteczki z różowymi kokardkami, ale z uśmiechem na twarzy zapytał:
- I jak wyglądam?
- Jakbyś wyszedł z obrazu...Pełnego dziwek. - Oznajmiłam, wskazując mu miejsce w które ma usiąść. Ze spuszczoną głową, usiadł obok Woohyun'a, który go na pocieszenie przytulił. Za chwilę z tego samego pokoju wyszedł Sungjong, w różowym fartuchu i ze szmatą w ręku.
- SYF JAK W MELINIE! Albo zaczną mi płacić, albo rzucam tą robotę! - Oburzył się i rzucił szmatą w ścianę, na której została mokra plama.
- Tak. Zażalenia później, dołącz do swoich...przyjaciół. - Ten jedynie fuknął i grzecznie usiadł z dala od chłopaków. Wzięłam głęboki wdech, mówiąc.
- Dobra, jakoś udało mi się was ogarnąć. A teraz... - Spojrzałam na każdego po kolei. - Każdy będzie robił to co mu każę. - Każdemu z osobna dałam zadanie do zrobienia. Mieli wysprzątać dorm na błysk bo będę to sprawdzać.
- A ty co? Perfekcyjna pani domu? - Zapytał Myungsoo, nie przestając posyłać mi morderczego spojrzenia.
- Tak. To moje drugie wcielenie. - Powiedziałam. Kiedy rozdzieliłam im zadania, nawet się nie ruszyli.
- DO ROBOTY LENIE, ALBO WAS POZABIJAM I ZJEM! - Krzyknęłam na co zerwali się z miejsc i z oporem zaczęli wykonywać swoje obowiązki. Ja natomiast usiadłam by na chwilę odpocząć aby później, chodzić od miejsca do miejsca w celu sprawdzenia jak sobie radzą.                                    

czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 1. Ciekawa praca.

Kiedy przyjechałyśmy z przyjaciółką na wakacje do Seul'u, nasze owe wakacje miały wyglądać zupełnie inaczej. Miałyśmy chodzić na zakupy, imprezować generalnie dobrze się bawić. Niestety wyszło najgorzej jak tylko mogło. Już pierwszego dnia po zameldowaniu w wynajętym przez nas apartamencie, dostałyśmy ochrzan od starszej kobiety za spóźnienie się bo przecież  ma ona ciekawsze rzeczy do robienia.
- Przez telefon wydawała się milsza. - Zauważyła Ann. Wyjaśniła nam że mamy jej regularnie płacić i się z tym nie spóźniać, inaczej nas dosięgnie kara boska.
- Taaa, już to widzę. - Mruknęłam pod nosem. Generalnie apartament razem z czynszem i resztą kosztował nas ogólnie 30 000 won. Akurat tyle przy sobie miałyśmy i od razu musiałyśmy jej zapłacić, chociaż nawet jeszcze nie widziałyśmy mieszkania na oczy. No może nie do końca. Jedyne co widziałyśmy zdjęcia w internecie, któremu jak potem się pewnie okaże, nie można było ufać. Spojrzałam na przyjaciółkę, której niemal para z uszu leciała. Nie tylko ona była wkurzona.
- Serio?! Pani chyba oszalała! Od razu nas kosić z całej kasy?! Nawet jeszcze nie obejrzałyśmy dokładnie mieszkania, a pani zażądała już pieniędzy?! - Wybuchnęła Ann.
- Nie pyskuj mi tu młoda damo! Jak coś się nie podoba, to możecie znaleźć sobie inne mieszkanie! - Odpowiedziała a wręcz odkrzyknęła jej kobieta. Zadowolona z faktu że zawinęła nam na wstępnie całą kasę, odwróciła się napięcie i zaczęła się oddalać.
- JESZCZE Z PANIĄ NIE SKOŃCZYŁAM! - Wrzasnęła przyjaciółka.
- Dobra, daj sobie spokój. Będziemy musiały sobie znaleźć pracę i zarobić trochę, bo inaczej nici z naszej zabawy. - Oznajmiłam, wchodząc do wynajętego apartamentu. Na zdjęciach wyglądało to o wiele lepiej, ale chyba zostałyśmy oszukane. Miały mieć dwa pokoje, razem z kuchnią i łazienką, co się zgadzało. Niestety wnętrze niekoniecznie. Gdzieniegdzie ze ścian schodziła fioletowa farba, ramy okien były wyblakłe jak kolor tej cholernej ściany, a panele od podłogi wyglądały jakby żyły własnym życiem. To było totalne przegięcie! Jak miałam mieszkać w takim...mieszkaniu, o ile to dało się nazwać mieszkaniem.
- A NIECH CIĘ PRZEKLĘTA BABCIU! - Krzyknęłam.
- Wyrolowała nas, co my teraz zrobimy? - Zapytała zdenerwowana dziewczyna.
- Zajrzyjmy do naszych pokoi....chociaż nie wiem czy chcę. Będziemy musiały na prawdę dużo zarobić by odmalować całe mieszkanie.
- Powinnam pozwać tą wiedźmę ze kłamstwo i jeszcze kradzież. - Wymamrotała. Westchnęłam, mówiąc.
- Lepiej chodźmy poszukać sobie jakiejś roboty. Im szybciej, tym lepiej. Nie chcę mieszkać w takim czymś, a nie mamy nawet na wynajęcie innego. Właśnie dlatego nienawidzę staruszek. Zawsze wiedziałam że coś z nimi nie tak. To szatany jakieś a ciebie pouczają i każą chodzić do kościoła, bo inaczej masz w sobie demony. - Powiedziałam, kręcąc zdegustowana głową, po czym razem z przyjaciółką wyszłyśmy na poszukiwanie pracy.
*Po 5 godzinach poszukiwań* 
Wyszłyśmy z ostatniego sklepu, w którym również nikogo nie szukali. Byłyśmy zmęczone, głodne i w ogóle bez życia. Ann wyglądała jakby za chwilę miała zjeść własne palce, bo przypominały jej frytki. 
- Obeszłyśmy chyba pół miasta i nic. Serio? Żeby nie chcieć nikogo do pracy? Człowieka w potrzebie?
- Nasza historia z okradnięciem przez staruszkę nie przeszła. Potrafią się ukrywać... - Wymamrotała. Podeszłam do tablicy ogłoszeń z nadzieją że znajdzie się nawet miejsce sprzątaczki. Teraz nie gardziłam niczym, chciałam tylko trochę kasy na remont tego pieprzonego mieszkania. Moim oczom ukazała się informacja że szukają kogoś do pilnowania jakiś siedmiu dorosłych chłopaków. Poważnie ludzie? To nie jest żart? Szukać opiekunki do dorosłych gości?
- Hej, Ann, patrz. Co o tym myślisz? - Zapytałam, wskazując na informację. Kiedy przyjaciółka rzuciła na to okiem, od razu na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Wchodzę w to. Patrz ile płacą za dzień! - Pokazała na cenę, która niemal wypaliła mi oczy. 100 000 won? W takim razie to musieli być naprawdę nienormalni goście. Mimo wszystko po chwilowej dyskusji, obie przystałyśmy na tą decyzję, zerwałyśmy kartkę i ruszyłyśmy na podany adres. Odnalezienie tego adresu zajęło nam trochę czasu, ale kiedy dotarłyśmy na miejsce, nieźle nas osłupiło. Staliśmy przed domem, który kiedyś widziałyśmy w internecie. Należał on do sławnych ludzi. Do zespołu. Infinite.
- Dlaczego szukają kogoś do opieki nad Infinite? Przecież to poważni ludzie są. - Oznajmiłam, spoglądając na przyjaciółkę.
- Nieważne. Jest praca jest kasa. A przy okazji, zobaczymy jak na prawdę zachowują się chłopaki. - Powiedziała podekscytowana. Zastanawiał mnie fakt, że nikt nie chciał tej pracy. Pewnie dlatego że taka nikogo nie interesowała i nie wiedzieli kim naprawdę są ci ludzie. No cóż, byłyśmy w sytuacji podbramkowej, więc lepsze to niż nic.
- Lepiej chodźmy i zapytajmy o tą robotę. Oby to nie był kolejny żart bo tego nie wytrzymam.- Dodałam, wchodząc kilka schodów i pukając do drzwi dormu. Otworzył nam mężczyzna, który najprawdopodobniej był ich menadżerem.
- Przepraszamy, ale fankom tu nie wolno przychodzić. - Powiedział i chciał już zamknąć drzwi, kiedy odezwała sie Ann.
- Nie, my tu w sprawie tej pracy, co to szukacie pomocy. - Powiedziała z szerokim uśmiechem i błyszczącymi oczami. Mężczyzna widocznie był bardzo zdziwiony.
- Ale my nikogo nie szukamy. To pewnie kolejny żart z któryś naszych podopiecznych. - Myślałam że jasny szlag mnie trafi. To chyba była ostatnia deska ratunku, która okazała się żartem? Wkurzyłam się.
- Hyung! Czy to ktoś w sprawie pracy?! - Usłyszałam czyjś głos a potem wybuch śmiechu. Za plecami mężczyzny pojawił się Sungyeol. Uśmiechał się od ucha do ucha i wyglądał jak Trollface.
- To ty napisałeś to ogłoszenie? - Zapytałam, starając się opanować napad złości. Ten jedynie potaknął i powiedział z zaskoczeniem.
- Nie sądziłem że ktoś się na to nabierze, serio. Hahahahaha!
- Możesz na chwilę do mnie podejść? - Zapytałam, wysilając się na uśmiech. Czułam jak mi normalnie oko tyka. Ten wzruszył ramionami i gdy tylko jego stopa przekroczyła próg, złapałam go za koszulkę i zaczęłam nim potrząsać, wrzeszcząc jak psychiczna.
- TY IDIOTO! MYŚLAŁAM ŻE TO POWAŻNA SPRAWA! SZUKAMY PRACY, BO NAS STARUSZKA WPUŚCIŁA W MALINY A TY TAKIE ŻARTY SOBIE ROBISZ!? TO BYŁA OSTATNIA NADZIEJA, KTÓRA BYŁA ZWYKŁYM ŻARTEM! I JAK SIĘ Z TEGO WYTŁUMACZYSZ?! - Byłam tak wściekła że nie mogłam przestać nim szarpać. Cholerny chłopak. Ile on miał lat by się tak zachowywać?
- Emi! Emi, spokojnie, puść go bo nas pozwą jeszcze! - Przyjaciółka, odciągnęła go ode mnie, a mi leciała dosłownie para z uszu. Starałam się ogarnąć i gdy mi się to jakoś udało powiedziałam.
- Chcę tą cholerną pracę, nawet jeśli to był żart! I za karę mają nam zapłacić i robić co im każemy. Nie dam robić z siebie żartów.
- Ale... - Menadżer widać chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie odezwał się lider zespołu. Sunggyu.
- Wybaczcie. Macie racje, powinniśmy wziąć za to odpowiedzialność i ponieść konsekwencje, więc i niech tak będzie.
- Dokładnie. - Powiedziałam stanowczo, ale mimo wszystko coś mi się nie zgadzało. Miałam wrażenie że coś się pod tym kryje. I tak miałam to głęboko w poważaniu mieli odkupić swoje winy. Nie dam się dzisiaj wyrolować  po raz drugi. Menadżer najwyraźniej miał jakieś wahania co do decyzji, ale ostatecznie się zgodził.
- Okej, w końcu powinni się uczyć na błędach. W takim razie, ja na chwilę wyjdę i zostawiam was z nimi. Mam nadzieje że przeżyjecie... - Ostatnie słowa wyszeptał z przerażeniem, co mnie zdziwiło, bo udawał takiego twardego i stanowczego. Sunggyu zaprosił nas do środka i od razu do moich nozdrzy dostał się zapach spalonego jedzenia.
- Przepraszam, komuś chyba jedzenie umiera. - Powiedziała nieśmiało Ann. Z kanapy zerwał się Dongwoo, o mały włos nie zaliczając pocałunku z podłogą. Generalnie przez chwilę poczułam się jak w buszu. Woohyun z Hoyą kłócili się o to kto ma lepszego abs'a co poskutkowało tym że zaczęli robić pompki udowadniając sobie nawzajem swoje racje, Sungjong łaził po dormie drąc się na wszystkich że tylko sprząta a nawet mu za to nie płacą. Tak. A powinni, Myugnsoo gadał do bambusowej poduszki, mówiąc jak to ją kocha i nigdy jej nie zostawi, Sungyeol tańczył i jednocześnie próbował śpiewać wysokim tonem przez co o mały włos nie ogłuchłam, natomiast Dongwoo po dowiedzeniu się że jego jedzenie umarło, z żałobą wrzucił je do śmietnika, mówiąc że nigdy o nim nie zapomni. Spojrzałam na Sunggyu, który "wydawał" się najnormalniejszy z całej grupy, ale szybko się zorientowałam że chyba przejął głupotę wszystkich domowników. Jednak chyba ciężkie jest życie lidera.
- Witajcie w naszym świecie! - Krzyknął z szerokim uśmiechem, unosząc ręce do góry.
- Ja tu chyba umrę... - Wymamrotałam patrząc na tych ludzi.
- Nie martw się. Praca to praca. - Powiedziała przyjaciółka. To nie było żadne pocieszenie. Nie miałam nawet pojęcia jak się do tego zabrać. Pożałowałam swojej decyzji. Nigdy nie sądziłam że w życiu prywatnym najpopularniejszy zespół z charyzmą będzie się zachowywał... w ten sposób. Miałam nadzieje że jakoś uda mi się doprowadzić tych ludzi do porządku, ale wiedziałam że łatwo nie będzie. Ale już miałam plan...