poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 18. Jest jak być powinno.

Nie mogłam uwierzyć że Sungyeol próbował mi wcisnąć taki kit. Przecież to las... nie ma miejsca na jakieś domki i starych kanibalistycznych ludzi. Nie wiem co oni zjedli, ale nie powinni już tego ruszać nigdy więcej.
Czy chociaż biwak nie mógł wypalić ? Byłam na skraju załamania nerwowego, jeszcze bardziej po tym jak się dowiedziałam że Woohyun, Hoya i Dongwoo utknęli w jakiejś dziurze...
Byłoby miło gdybym jeszcze wiedziała w którą stronę iść, żeby ich znaleźć... boże... czy nie mogli chociaż raz zachować się jak ludzie?
Eh...Mimo wszystko... gdyby nic się nie działo... byłoby nudno. A ja... bardzo nie lubiłam jak jest nudno.
Co prawda mam nadszarpnięte zdrowie, ale nie aż tak....Pomimo tego że tak bardzo na nich narzekam, krzyczę na nich i mówię że mam dość... wcale tak nie jest...do końca.
Na prawdę będzie mi ich brakowało kiedy wyjadę...



- Woohyun! Hoya! Dongwoo! Gdzie jesteście?! - Razem z Ann i Gyu zaczęliśmy krzyczeć imiona chłopaków z nadzieją że usłyszą i odpowiedzą. Powinni. Echo tak długo odbijało się od drzew, że na pewno nas usłyszą gdziekolwiek są.
- A co jak się na wzajem pozabijali z głodu? - Zapytała zrozpaczona Ann. Ona też bardzo się do nich przywiązała i martwiła się o nich równie mocno co ja.
- Nie przesadzaj.. Nie minęła jeszcze doba... znajdziemy ich. - Oznajmiłam wzdychając, choć sama nie wierzyłam własnym słowom.
- EMI! HALLO! - Usłyszałam głos Dongwoo. Pobiegłam w jego kierunku, a kiedy zatrzymałam się przed głęboką dziurą i zajrzałam do niej, ujrzałam chłopaków ze łzami w oczach.
- Emi... - Zaczął Dongu po czym się popłakał, mówiąc - Ratunek nadszedł! A więc nie umrę! Nigdy nie cieszyłem się tak na twój widok! - Krzyknął, skacząc i próbując jakąś wspiąć się na górę, co szło mu... opornie a wręcz... nie szło w ogóle.
- Dobra... w ogóle... nic wam nie jest? Jak tu się dostaliście? - Zapytałam, patrząc na nich na przemian.
- Uciekaliśmy przed wściekłym niedźwiedziem, które chyba ja i Woohyun przypadkowo wysłaliśmy na tamten świat, ale byliśmy tak przestraszeni że nie przestaliśmy biec i... właśnie tak dzięki Dongwoo się tu znaleźliśmy! - Oznajmił zrozpaczony i sfrustrowany Woohyun.
- HEJ! Nie zwalaj winy na mnie! Nie kazałem wam za mną biec!
- Martwiliśmy się o ciebie...w sumie to się przestraszyliśmy ciebie i poszliśmy w twoje ślady jak ślepi! Więc to jednak twoja wina! - Rzekł groźnie Nam.
Ah... Będzie mi brakować tych ciągłych przekomarzań i kłótni. 
- Dobra, cisza! Nieważne czyja to wina. Trzeba was jakoś stąd... - Nie zdążyłam dokończyć ponieważ przerwał mi Nam.
- He? Co to? Dlaczego mam ślady po ugryzieniach? Co to ma być? - Zaczął pytać, przyglądając się ze zdezorientowaniem śladom. Spojrzał na nas a potem na kolegów obok.
- Przyznać się, który próbował mnie zjeść, wy prostackie kanibale! - Oburzył się chłopak. Omg... kolejny wyjeżdża z kanibalami...
- Może sam się ugryzłeś i o tym nie wiesz? - Zapytał ze stoickim spokojem Hoya.
- Tak! Na pewno udało mi się sięgnąć do ramienia! Czy ja wyglądam na jakiegoś gumowego człowieka?!
- Gumowego nie... mięsnego... owszem. - Oznajmiłam, potakując głową na swoje słowa.
- Uważaj co do mnie mówisz! - Krzyknął do mnie. O boże... zdziczał?
- Bo co mi zrobisz? Lepiej milcz bo cię stąd nie wyciągnę. - Rzuciłam chłodno, po czym westchnęłam, mówiąc.
- Czy ktoś ma pomysł jak was stąd wyciągnąć? - Zapytała, pocierając brodę w zamyśleniu.
- Gdybyśmy wiedzieli, już dawno sami byśmy się stąd wydostali. - Mruknął Hoya.
- Hej, nie oceniaj mnie. Zamiast tego, współpracuj. - Powiedziałam, potakując głową.
Wszyscy się zamyśliliśmy. Nastała cisza jak nigdy. Do głowy nie przychodził mi żaden dobry pomysł, tym bardziej że dół był całkiem głęboki. Nawet gdybyśmy z trzech osób utworzyli łańcuch, prawdopodobnie byśmy ich nie wyciągnęli. Chociaż....
- Dobra, Gyu złamie, Ann a Ann mnie a ja was... zrobimy łańcuch w trzy osoby.. musi się jakoś udać. Mam całkiem długie ręce...
- Jak Slender. - Rzuciła Ann.
- Przestań w to grać. - Mruknęłam, wzdychając. - Gyu złap Ann a ty  mnie. - Zwróciłam się do nich i tak utworzyliśmy trój osobowy łańcuch, dzięki któremu udało się ich wyciągnąć. Może i byłam drobna i chudziutka jak patyk, ale siłę miałam niż nie jeden facet.
- URATOWANI! -Krzyknęli jednocześnie, przytulając się do siebie, zapominając o tym że przed chwilą prawie się pożarli bo Nam ma jakieś ślady na ciele.
Pokręciłam głową z dezaprobatą, mówiąc.
- Dobra, wracajmy do obozowiska i prześpijmy się... Jutro wrócimy do domu. - Mruknęłam, kierując się w stronę, z której przyszliśmy.
- Hej, Emi. - Usłyszałam za sobą głos Dongu. Odwróciłam się a trójka uratowanych chłopaków, podeszła do mnie i mnie...przytuliła. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale dziwnie się czułam, bo nigdy żaden z nich mnie nie przytulił. -Dziękujemy. Jesteś najlepsza. - Dodał na koniec, po czym odsunęli się ode mnie i ruszyli przed siebie. Nie powiem... byłam... zaskoczona. I to bardzo. Mimowolnie uśmiechnęłam się i ruszyłam za nimi.

- Dlaczego wyglądacie jak autystyczne dzieci? - Zapytał Hoya, podchodząc do wciąż kołyszących się Myungsoo i Yeola.
- Zjedli jakieś podejrzane grzybki i widzieli kanibalistycznych starszych ludzi. - Rzucił Sungjong, który nawalał w jakąś grę na psp.
- Owwww, biedni Myungyeol...Ile razy wam mówiliśmy, żebyście nie jedli podejrzanych rzeczy. - Zwrócił się do nich Hoya, po czym spojrzał podejrzanie na Gyu.
- Co? - Zapytał zdezorientowany.
- Już wiesz co. Te twoje witaminki...To wcale nie witaminki są!
- A niby skąd wiesz?!
- Raz gdy źle się czułem, chciałem jakieś zażyć, ale nie było więc wziąłem twoje! Potem czułem się jeszcze gorzej! Wszystko mi wirowało a potem znalazłem się na jakiejś zielonej łące, gdzie pojawiła się tęcza z której zbiegł Lay z rogiem na czole i był całkowicie nagi a do tego srał gwiazdkami i serduszkami! - Wrzasnął Howon, a my wszyscy spojrzeliśmy na niego z miną WTF.
- Nieźle... Kyu ma zawsze niezły towar. - Oznajmił Dongu, potakując głową.
- Co? Kyu? Czy ty też od niego kupujesz?! - Zapytał wściekły Howon... Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam.. nie żeby był zły z jakiegoś powodu i to na Dongu...
- Ma ksywkę Dinuś Zboczuś. - Dodał Sungjong, co dodało oliwy do ognia.
- Ale.... ale... Hoya... daj... wytłumaczyć ;; - Powiedział rozpaczliwie chłopak.
- Jeszcze JEDNO słowo, a cię pozbawię przytomności i z powrotem wrzucę do tej dziury! - Dongu, zrobił minę zbitego psa i usiadł obok Myungyeola kołysząc się tak samo jak oni. Oni byli na prawdę przykładem totalnej patologii. Nawet mi nie zapłacą za tą robotę T_T Ciężko wyżyć w tych czasach...
- Dobra spokojnie, Hoya bo ci żyłka pęknie, napij się herbatki... czy co tam lubisz.... - Zaczął Gyu, ale po raz kolejny został spiorunowany przez przyjaciela. Hoya wściekły faktem, że Dongwoo kupuje ten sam towar co Gyu, wlazł do namiotu i się tam zamknął.
Ci jak nie mogli się otrząsnąć tak dalej nie mogą... Być może oni też brali witaminki Gyu, tylko dopiero teraz to wszystko się pojawiło? Nie miałam pojęcia i w sumie nie chciałam mieć. Gyu najwyraźniej lubił sobie czasem odlecieć na nagim Layu w stronę zachodzącego słońca.
Boże... serio to musi być mocny towar...
Po raz kolejny już dzisiaj z rzędu westchnęłam i zajęłam się rozpalaniem ogniska, jako że zaczęło się ściemniać.

Nie wierzę że udało mi się wyciągnąć Hoyę z namiotu. Chciałam byśmy wszyscy usiedli przy ognisku i pogadali na różne tematy... w sumie to nie wiem na jakie, ale zawsze się coś znajdzie.
Howon, był wyraźnie napuszony na Dongwoo, który siedział obok Myunga, wgapiającego się pustym wzrokiem w ognisko.
- Myyungsoo, przestań się gapić na płomienie bez mrugania bo będziesz ciągle latał się odlać. - Rzucił Gyu, machając chłopakowi ręką prze twarzą, ale ani drgnął. W takim tempie chłopak odda nie tylko swój mocz ale wszystko co się da...
Pokręciłam głową na boki, i spojrzałam na każdego z osobna. Nagle zrobiło się tak cicho. Słychać było tylko dźwięk palących się gałęzi. Dawno nie było takiej ciszy.
- Moze poopowiadamy sobie jakieś historie o duchach? - Zapytała Ann. Myungsoo i Yeol spojrzeli na nią nagle przerażeni.
- Lepiej nie. Zobacz.. oni się jeszcze nie otrząsnęli. Zostanie im trauma... Ich dotychczasowe sielankowe życie się skończyło.  - Powiedziałam.
- Pewnie będą wszędzie ich widzieć i spieprzać za każdym razem, aż w końcu zamkną się w domu a z domu wywiozą ich do wariatkowa. - Oznajmił Woohyun potakując głową. Sunggyu spojrzał na przyjaciela ze współczuciem.
- No co?
- Weź nie mów takich rzeczy bo całkiem ześwirują. Trzeba ich przywrócić do rzeczywistości. Sungyeol już jedną traumę ma... - Oznajmił lider.
- Jaką? - Zapytała z ciekawością Ann.
- Zaatakowało go stado wściekłych dzików a potem napadły na niego dzikie wiewiórki... - Na samo wspomnienie o tym, Yeol, przytulił się do Myungsoo, który na powrót zaczął gapić się w ognisko.
- Co? Jak to? - Dopytywała się przyjaciółka.
- Był kiedyś na obozie z kolegami. Myślał że bawią się w chowanego a ci gnoje go zostawili na trzy dni w lesie. Dlatego od tego czasu Yeol boi się lasów.
- Dlaczego mi nie powiedział od razu?! - Zapytałam uniesionym tonem. - Teraz czuję się winna jego traumy. Jak mogliście mi to zrobić? - Zapytałam załamanym głosem, wypuszczając z płuc wielki haust powietrza. Na prawdę czułam się winna. Możliwe że poprzednia trauma, silnie wpłynęła na niego teraz... ale Myungsoo powiedział że też to... Nie.. Ten to na bank musiał zjeść jakiegoś podejrzanego grzyba, chociaż tyle razy mówiłam żeby nic nie ruszał, co wydaje się PODEJRZANE. Ale... gdzie to posłucha. Mów jak do słupa słup jak dupa.
- Lepiej żebyśmy z samego rana wrócili do domu, nim Yeol nam zeświruje. Paczcie jaki ma strach i obłęd w oczach. - Rzekł Sunggyu, wskazując na chłopaka. Faktycznie.. silnie to przeżywał a ja taka podła jeszcze na niego nakrzyczałam...
Poklepałam chłopaka po głowie, mówiąc.
- Przepraszam Yeollie... - Zwróciłam się przepraszająco, po czym spojrzałam na ogień. Siedzieliśmy po raz kolejny w ciszy, kiedy nagle usłyszałam dźwięki gitary. Spojrzałam na Sunggyu, który zaczął brzdąkać...
- Zaraz... skąd ją masz? Wziąłeś ją ze sobą? - Zapytałam, na co ten potaknął. - Serio... gitary to nie zapomniał ale drugiego namiotu już tak...
- Mówiłem że to wina Sungjonga. - Uniósł się.
- Przecież.. - Zaczał Jjong ale mu przerwałam.
- Dobra, nieważne.. graj coś... - Mruknęłam, podnosząc nogi do klatki piersiowej i owijając je rękoma. Wsłuchiwałam się w dźwięk gitary, po czym do owych dźwięków doszedł głos Woohyuna. Najwidoczniej wszyscy znali śpiewaną piosenkę, oprócz mnie.
Razem ich głosy brzmiały niesamowicie... Nigdy jeszcze czegoś takiego nie słyszałam. Mimowolnie uśmiechnęłam się, wsłuchując się w piosenkę. Chciałam, by ta chwila nigdy się nie skończyła. Choć raz...
mogłam zobaczyć ich inną stronę. Jestem pewna że ta chwila zostanie ze mną na zawsze i kiedy wyjadę.. nigdy jej nie zapomnę.

2 komentarze:

  1. Hej ^.^ zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award :)
    więcej info na moim blogu :)

    http://havenyaoi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. yeolie ześwirował... przez wiewórki, dziki i staruszków-kanibali ;;;;; czy może być gorzej? wszyscy najdeli się grzybków ktore wyhodowały się w skarpetkach dongu

    OdpowiedzUsuń