wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 15. Przygotowania.

Pod odebraniu Howon'a ze szpitala, od razu ruszyliśmy na biwak.
Byłam zdziwiona że droga zeszła w ciszy. No poza Dongwoo, który w niebo głosy darł się jak to się cieszy że wrócił Hoya i że będzie trzeba to uczcić.
Nawet nie chcę wiedzieć jak on to uczci. Być może dlatego że wiem, ale wolę jednak nie wiedzieć.
Matko, sama się komplikuje.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, otaczały nas tylko i wyłącznie... drzewa. Można by powiedzieć że wywiozłam nas na totalne zadupie.
Nauczę ich jak przetrwać w tym jakże niebezpiecznym świecie. Dongwoo wierzy w ufo, więc jakoś musi przetrwać kiedy nastąpi inwazja i obcy przejmą władzę na światem.
Serio... z każdym dniem dowiaduję się o nich rzeczy, które doprowadzają mnie do płaczu.
Z resztą... każdy wierzy w co chce... Ja wierzę w jednorożce biegające po tęczy. NICHUJA! UFO I JEDNOROŻCE NIE ISTNIEJĄ! Wychowano mnie w kłamstwie. ;-;  Jak mam żyć?
Dobra, tylko żartowałam.
A więc... spojrzałam na chłopaków, którzy byli całkiem zdezorientowani. Czy ja się nie wyraziłam jasno że jedziemy na biwak? Obóz? Jedno i to samo. Więc czemu tacy zdziwieni?
- Emi.. ja przepraszam... ale gdzie jesteśmy? - Zapytał Myungsoo.
- Nie przepraszaj. Dlaczego głupio pytasz? W lesie jesteśmy. Będziemy jak Bear Grylls.
- Kim jest Bear Grylls? - Zapytał Sungyeol.
- To ktoś kto przetrwa wszędzie. Oprócz Polski. Jak tam pojedzie to pewnie już nigdy nie wróci. - Oznajmiłam przytakując głową na swoje słowa.
- Odwiedzimy kiedyś Polskę, żeby też przeżyć? - Zapytał Dongwoo.
- Ty tam nie przetrwasz pewnie pół dnia, cię dorwą spiją i zostawią. Obudzisz się nie wiadomo gdzie i umrzesz. - Powiedziałam.
- Ja nie chcę! - Odezwał się zrozpaczonym głosem Dongu, któremu oczy się zaszkliły. Hoya poklepał go po ramieniu, kręcąc przecząco głową.
- Żartowałam. Matko... aleś ty łatwowierny. Nie wszystko co mówię jest prawdą.
- CO?! WIĘC PRZEZ CAŁY TEN CZAS NAM O WSZYSTKIM KŁAMAŁAŚ?! - Zapytał zalany już łzami.
- W niektórych momentach... - Oznajmiłam przytakując głową i dodając. - Dobra, czy wszyscy gotowi na biwak? - Zapytałam, ilustrując ich wzrokiem. Wciąż byli niepewni, ale aby uniknąć moich dalszych wykładów, po prostu pokiwali głowami.
Tak więc wszyscy razem ruszyliśmy wyznaczoną ścieżką w głąb lasu. Kątem oka zauważyłam, że wszyscy się nerwowo rozglądają.
- Spokojnie. Nic was nie zje. - Odezwałam się.
- Jesteś pewna? - Zapytał Dongwoo. Zapadła krótka cisza po czym odezwałam się szeptem.
- Chyba...
- JAK TO CHYBA?! Wywiozłaś nas na jakieś odludzie i nawet nie wiesz czy nie ma tu jakiś dzikich zwierząt? Chcesz nas zabić? Dlaczego tak bardzo nas nienawidzisz? - Zapytał znów zrozpaczonym głosem.
- Zamknij się. Wcale was aż tak bardzo nie nienawidzę. A nawet jeśli coś będzie, nauczycie się polować. Ten las nie jest chroniony ani zwierzęta żyjące tutaj.
- A więc są tu jakieś? - Odezwał się Woohyun, który wyglądał na bardziej odważnego niż reszta. W sumie sama nie miałam pojęcia czy są tu jakieś zwierzęta. Po prostu chciałam nas zabrać do innego miejsca niż dorm.
Cholerny menadżerze... mam nadzieje że dobrze się bawisz, bo gdy tylko wrócisz... porwę cię i tu porzucę na pastwę wygłodniałych zwierząt.
Dlaczego ta dzika banda za mną tylko narzekała? Czy ich życie składało się tylko wyłącznie, z jedzenia, narzekania i grzmocenia? Są niemal w swoim naturalnym środowisku., powinni się czuć swobodnie.
Nie to że chcę ich obrazić... po prostu... to jakoś tak samo. Gdyby ich podejście było inne, moje również. Ale jest jak jest. Nic na to nie poradzę. Sami się o to proszą.
Miałam nadzieje że ta wycieczka zrobi z nich chociaż trochę facetów... mężczyzn? Yyyy... to było możliwe, prawda? Odrobina odpowiedzialności ich by nie zabiła.
Ich życie jest tylko beztroską. Tak nie mogło być. Trzeba było chociaż trochę zmienić ich egzystencję.

*******  

Kiedy znaleźliśmy już miejsce do biwakowania, spojrzałam na miotających się chłopaków. Miałam nadzieje że zabrali potrzebne rzeczy. Mówiąc "potrzebne rzeczy" miałam na myśli namioty, w których mieliśmy spać. Jeśli nie wzięli, to chyba ich pobije.
- Co jest? - Zapytałam, Sunggyu, który nerwowo grzebał w plecaku.
- Emi... - Zaczął, nie odwracając się w moją stronę. PROSZĘ, NIE! - ... Mamy tylko jeden namiot... - Oznajmił, po czym spojrzał na mnie z naprawdę smutnym wyrazem twarzy. Chociaż bardziej to przypominało rozczarowanie pomieszane ze smutkiem.
Wyjął namiot z plecaka i zaczął go powoli rozkładać z pomocą Woohyun'a i Hoyi. Cóż... było przynajmniej gdzie spać. Jednak większy problem stanowiła pojemność tego namiotu. Najwięcej zmieści się w nim pięć osób, a nas było aż dziewięć. TO BYŁ CHYBA NAJWIĘKSZY PROBLEM ŻYCIA.
Jak dziewięć osób miało się pomieścić w miejscu, przeznaczonym nie więcej jak dla pięciu? Zabraknie nam chyba tlenu.
Westchnęłam ciężko. Cóż... jakoś będziemy musieli sobie poradzić. Nie mogłam w tym momencie narzekać, bo jeszcze stałabym się takim marudą jak oni, a nie chciałam.
Miałam zamiar się odprężyć i dobrze bawić, nawet jeśli miałam spać ściśnięta między ludźmi, którym trudno utrzymać w ryzach swoje zapędy seksualne.
I tak będzie super. BĘDZIE SUPER I KONIEC. Wszyscy będziemy się dobrze bawić na tym cholernym obozie!
- Mówiłam byście dokładnie sprawdzili przed wyjściem czy wzięliście wszystko... - Mruknęłam.
- Ale drugi namiot miał wziąć Sungjong! - Powiedział Gyu.
- Hej! Nie zwalaj winy na mnie! Nikt mi nic nie powiedział! - Odpowiedział maknae, odwracając się do nas plecami z obrażoną miną.
- Dobra, nie zaczynajcie kłótni. Jakoś sobie poradzimy. Ludzie nie z takich sytuacji wychodzili. - Powiedziałam z pewnością.
- Chcesz wybudować szałas? - Zapytał Myungsoo.
- Jeśli będzie trzeba, to tak. I będziesz pod nim spał... - Zwróciłam się do chłopaka z pod przymrużonych powiek.
Namiot był rozbity, potrzebowaliśmy tylko trochę patyków by rozpalić ognisko.
Spojrzałam na Dongwoo który chodził z miejsca na miejsce, więc to zadanie postanowiłam przydzielić jemu.
- Dongwoo. Idź poszukaj jakiś badylów do rozpalenia ogniska. - Zwróciłam się do chłopaka. Ten spojrzał na mnie wielkimi oczami.
- Mam iść sam? No chyba żartujesz! - Powiedział a raczej wrzasnął.
- Nie krzycz. Weź sobie kogoś do pomocy. Sam wszystko nie przyniesiesz. Po za tym sam się jeszcze zgubisz znając życie. Albo ja ci dam kogoś do pomocy. - Zilustrowałam każdego z chłopaków po czym, postanowiłam wysłać z nim Myungsoo i Sungyeola. Myungsoo był z lekka przygłupi, ale kiedy trzeba było... nie. To nie ma znaczenia. W każdym razie i tak go wyślę. A jak się zgubi to z Sungyeol'em. Dongwoo straci orientację już na samym początku, bo będzie się ociągał zapewne.
- Myungsoo, Sungyeol i Dongwoo. Idźcie poszukać czegoś do rozpałki. Nie spieszcie się.
Tylko wróćcie. - Rzekłam, po czym zajęłam się swoimi sprawami.
Kiedy chłopcy zniknęli za drzewami, zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam. Sungyeol z nich wszystkich był chyba najbardziej normalny, ale Myungsoo pewnie będzie starał się go unikać i będzie szedł tak szybkim krokiem, że Sungyeol będzie za nim biegł, a Dongwoo w tym czasie straci drogę, bo będzie zbyt zajęty narzekaniem na zło tego świata. Czyli mnie.
W każdym razie... to go powinno wtedy czegoś nauczyć. W obliczu zagrożenia, człowiek robi wszystko żeby przetrwać. Dongwoo, nie jest takim typem człowieka, ale jeśli naprawdę się zgubi...strach go sparaliżuje i adrenalina podskoczy, wtedy zacznie myśleć co zrobić by wrócić żywym.
O Sungyeola i Myungsoo... jakoś mało się martwię.  
Trochę to okrutne z mojej strony... ale może wtedy bardziej doceni swoje życie a nie tylko beztroskę, którą żyje.
Nim się spostrzegłam Woohyun i Hoya zaczęli się o coś sprzeczać. Jak się okazało... po której stronie kto będzie spał.
- Ja po lewej! - wrzasnął Woo.
- Nie! Bo ja! Nie cierpię prawej strony! Zawsze jest zimna! - Odpowiedział Hoya.
- Sam jesteś zimny, dlatego ci się zdaje że strona po której śpisz jest taka sama!
- MORDA! - Wrzasnęłam. - Byście się wzięli za rozkładanie śpiworów albo jedzenia. Albo czegokolwiek, zamiast tego ciągłego przekomarzania!
- Pff... - Prychnęli oboje. Nawet biwakowanie z tymi ludźmi będzie ciężkie.
- Sungjong... czy mógłbyś mi pomóc? - Zapytałam, na co ten jedynie potaknął głową. Kiedy odwróciłam się w kierunku w którym powinni być Hoya i Woohyun... nie zastałam ich. Jezu... jeszcze tego brakowało. Hoya ledwo wyszedł ze szpitala i już się nakręca gdy tylko Nam się odezwie.
Pokręciłam przecząco głową. Zostali ze mną Sungjong, Sungyu i Ann. We czwórkę, zaczęliśmy przygotowywać miejsce do spania, bo powoli zaczęło się ściemniać i robić zimniej.
A chłopaków jak nie było tak nie ma. To więcej niż pewne że się zgubili. Woohyun i Hoya też.
To będzie chyba najcięższe przeczycie tutaj, niż gdziekolwiek indziej.


Następne rozdziały będą prawdopodobnie pisane z punktów widzenia chłopaków, więc spodziewajcie się jeszcze zabawniejszych sytuacji. ^^
A ode mnie parodia, przez którą się popłakałam :3


2 komentarze:

  1. awww moja parodejszyn <3 i obiecuję że przeczytam te wszytskie rozdziały i kazdy skomentuje... kiedyś na pewno <3 czekaj <3

    OdpowiedzUsuń
  2. dobra dotarłam tu łiiiiiiiiiiiiiiiii heueheeueeueheueh biwak to naprawdę bardzo interesująca rzecz i wszyscy będą spać pod jednym namoitem, to jest jeszcze bardziej interesujące... o ile nie zjedzą ich śpiewające manaty

    OdpowiedzUsuń