środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 6. Niespodzianka.

Kiedy wszyscy się obudziliśmy, byliśmy w podłych nastrojach. Każde z nas prawie nie zmrużyło oka, martwiąc się o stan Hoyi. Naprawdę nie sądziłam że tak to się skończy. Miałam ochotę na nich nawrzeszczeć, za ich zachowanie, bo zachowywali się co najmniej jak na przedszkolaki przystało, z tym że nawet przedszkolaki znają jakieś granice swoich wybryków.
Podniosłam się i przetarłam wciąż zaspane oczy, które zauważyły siedzącego Woohyun'a ze spuszczoną głową, wpatrującego się w stół.Widać że źle się z tym czuł.
- Hej, wszystko dobrze? - Zapytałam, co było głupie bo przecież od razu można było zobaczyć że jest załamany.
- A jak myślisz? Przecież to moja wina. To przeze mnie się wydało i przeze mnie Hoya jest teraz w szpitalu. W śpiączce... - Powiedział załamanym głosem. Nie miałam serca mu zrobić wywodu, który nie był tu nawet potrzebny.
- Do tego doprowadza wasze dziecinne zachowanie. Naprawdę przegięliście wczoraj. - Oznajmiłam drapiąc się w głowę. Miałam dosyć uspakajania i ogarnia ich. Sami byli sobie winni, chociaż po części też czułam się winna że do tego dopuściłam.
Powoli reszta zaczęła wychodzić ze swoich pokoi, siadając wokół stołu. Wszyscy byli cholernie przybici, co przybijało mnie jeszcze bardziej. Wyglądali teraz tak niewinnie. Chyba nikt teraz nie miał ochoty na żadne kłótnie i zabawy. Jezu, nie mogłam znieść tej atmosfery. Też było mi przykro, ale Hoya to silny facet, nie było opcji by sobie nie poradził. Zwłaszcza że nie miał prawa umierać, miał przyjaciół. Nas. Miał żyć dla nas. Spojrzałam na ich markotne twarze, które doprowadzały mnie do szału.
- Ya! - Krzyknęłam a oczy skierowały się na mnie. - Wiem że wam źle z powodu tego co się stało, ale nie można się załamywać. Trzeba wierzyć że z tego wyjdzie. Przecież nie przez takie rzeczy przechodził, prawda? Nie umrze i dobrze o tym wiemy, więc zamiast się zamartwiać, czekajmy aż się obudzi. - Powiedziałam z uśmiechem, próbując ich podnieść na duchu, ale nie pomogło. Co ja miałam jeszcze zrobić, żeby ich trochę rozweselić? Nie mogą się przecież smucić przez cały ten czas. Westchnęłam i wzruszyłam ramionami.
- Będę szła do szpitala. Idziecie ze mną? - Zapytałam. Ci tylko pokręcili głowami, chociaż kątem oka wszyscy spoglądali na Woohyun'a. Podejrzewałam że jak wyjdę, rozpętają mu piekło, a jemu też łatwo nie było. Znów westchnęłam, wstałam i poszłam się przebrać. Po kilkunastu minutach byłam gotowa, więc wyszłam z domu zostawiając chłopaków i kierując się do szpitala.
***
Kiedy weszłam do sali, Dongwoo, spał zgarbiony przy łóżku chłopaka, trzymając go za rękę. Policzki miał mokre od łez, które pewnie lały się całą noc. Było mi go szkoda, bo widać jego słowa nie były rzucone na wiatr. Naprawdę go kocha, ale nie okazywał tego dostatecznie. Przynajmniej ja tego nie widziałam. Podeszłam do niego i zaczęłam go szturchać.
- Dongwoo... obudź się. - Chłopak się powoli podniósł, przetarł zaspane i napuchnięte od płaczu oczy. Spojrzał na mnie a potem na Hoyę.
- Wciąż bez zmian? - Zapytałam.
- Tak. Lekarze nie wiedzą dokładnie kiedy się obudzi. O ile w ogóle się to stanie. - Był znów bliski, płaczu, więc powiedziałam.
- Hej, nie płacz, proszę cię. Wszyscy jesteśmy tak samo załamani i smutni, ale nie możemy się tak zachowywać cały czas. Ja wiem że się obudzi i to szybko. - Spojrzałam na Hoyę, siadając po drugiej stronie łóżka i zwracają się do śpiącego chłopaka.
- Hoya, wiem że mnie słyszysz. Masz się szybko obudzić, bo wszyscy się tu nieźle łamią, a ja sobie nie poradzę sama. Nie wiele mi pomagasz, ale przynajmniej od czasu do czasu starasz się uspokoić tę rozwydrzoną bandę, choć czasem i sam nie zachowujesz się lepiej. Mimo to zawsze można z tobą pogadać i na ciebie liczyć. Musisz się obudzić, bo stan Woohyun'a pogorszy się jeszcze bardziej. Musicie sobie nawzajem wybaczyć i wrócić do tego swojego rywalizowania o absa. - Powiedziałam z cichym śmiechem. Swój wzrok przeniosłam na Dongwoo, który nie mógł oderwać swojego wzroku od Hoyi. Było mi go szkoda, ale nie mogłam nic poradzić.
- Przynieść ci coś? Siedziałeś tu całą noc. Jesteś głodny? - Zapytałam.
- Nie, dzięki. - Odpowiedział, jednak jego brzuch był całkiem innego zdania. Zaśmiałam się, mówiąc.
- Zaraz wracam. - I opuściłam salę, kierując się do bufetu.
***
Przychodziliśmy do chłopaka każdego dnia, jednak jego stan się nie poprawiał. Atmosfera trochę się rozluźniła więc mi ulżyło. Chłopaki ciągle nawijali do Hoyi, każąc mu wstawać i iść z nimi na spacer. Znów zaczęli się wygłupiać, przekomarzać. To był miły widok. Aż pewnego dnia...
- Hoya, no weź się obudź. Bez ciebie to już nie to samo. Nie ma kto z Woohyun'em walczyć o najlepszego abs'a a już zaczęliśmy się zakładać o kasę. - Powiedział z oburzeniem Sungyoel.
- Najwięcej postawiłem na ciebie, nie mogę przegrać mojej kasy! Jak ja teraz spłacę moje dziecko?! - Zapytał Myungsoo. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Co? Jakim dzieckiem? - Zapytał Sunggyu.
- No Babusek zaszedł w ciąże i mamy bambusiątko, ale ona mnie zostawiła dla kogoś innego i muszę płacić na dziecko! - Wrzasnął.
- TY IDIOTO! W MÓZGU SIĘ POPRZEKRĘCAŁO?! NIE MOŻNA ZAPŁODNIĆ PODUSZKI! CO TY BIERZESZ!? - Zapytał Dongwoo, patrząc na niego z litością.
- Nic nie biorę! Mówię poważnie!
- Weź nie ćpiej tyle, bo niedługo będzie ci się wydawać że i ty jesteś poduszką, którą wszyscy obściskują i śliną. A potem się okaże że też jesteś w ciąży. - Sunggyu uderzył chłopaka w potylicę, po czym wszyscy się roześmiali.
- Tak czy owak, ja mam najlepszego abs'a. - Rzucił Nam i podniósł koszulke, pytając. - Chcecie dotknąć?
- Nawet gdyby zagrozili mi puszczeniem Justin'a Bieber'a, to bym cię nie dotknął. - Rzucił Sungyeol. Woohyun udał obrażonego, po czym znów się roześmiali. Zauważyłam kątem oka ruch. Przyjrzałam się bardziej śpiącemu chłopakowi, podchodząc do łóżka. Przyjrzałam mu się jeszcze uważniej i zobaczyłam na jego twarzy uśmiech.
- Ty...- Wyszeptałam. Wszyscy się na mnie spojrzeli. - Obudziłeś się, prawda? - Zapytałam, dodając. - Ty podstępny diable. - Zaśmiałam się, kiedy zauważyłam że chłopak powoli otwiera oczy i spogląda na mnie.
- Od jakiego czasu, wszystko słyszysz?
- Od początku. Wszystko. - Powiedział, nie przestając się uśmiechać. Dongwoo, od razu się rzucił na przyjaciela.
- Au, au, au... proszę, nie tak mocno bo wszystko mnie boli. - Powiedział, więc Dongu szybko się odsunął a w jego oczach znów pojawiły się łzy.
- Jak mogłeś. A my się o ciebie martwiliśmy. - Powiedział oburzeniem Sungjong, któremu również stanęły łzy w oczach. Hoya zilustrował wszystkich wzrokiem i zatrzymał się na Namie.
- Dziękuję. - Powiedział a my oczywiście nie wiedzieliśmy o co chodzi. Czyżby Woohyun był sam u chłopaka?
- Nie ma sprawy. Jeszcze raz przepraszam. Głupio i źle wyszło. - Odpowiedział, dodając. - I tak nadal mam lepszego abs'a.
- Pff, chyba śnisz. Jak tylko dojdę do siebie, wygram rywalizację i Myungsoo straci całą kasę, na dziecko którego nie ma. - Oznajmił z rozbawieniem.
- Ale ja... - Zaczął chłopak.
- CICHO! - Odpowiedzieliśmy jak jeden mąż i do końca dnia, zostaliśmy z chłopakiem. W między czasie, przyszedł lekarz z wiadomością że za kilka dni, Hoya będzie mógł wyjść. Musiał po prosty zostać na obserwacji.
Zaczęło się ściemniać więc powoli zaczęliśmy się zbierać.
- Nie strasz nas więcej, bo tego nie przeżyjemy. - Powiedział Woohyun z uśmiechem.
- Przepraszam jeszcze raz że się tak martwiliście. Obiecuję że to się nie powtórzy. - Oznajmił z uśmiechem. Pożegnaliśmy się i zaczęliśmy powoli wychodzić, kiedy usłyszeliśmy:
- Dongwoo... - Chłopak się odwrócił i spojrzał na przyjaciela. W sumie wszyscy na niego spojrzeliśmy. Przyglądając mu się bardziej, Howon miał w oczach wdzięczność. - Dziękuję.
- Za co? - Zapytał zdziwiony. Przez chwilę się wahał, jednak odpowiedział stanowczo.
- Za kochanie mnie. - Oboje się uśmiechnęli. To była naprawdę scena jak z jakiegoś filmu. Brakowało tylko pocałunku, który również wystąpił. Dongwoo bez żadnego wahania podszedł do przyjaciela i pocałował go. Przez chwilę nie mogli się nawet od siebie oderwać.
- Ohh, dajcie spokój. Gdzie przy ludziach? nie chce mieć koszmarów. - Rzucił Sunggyu, łapiąc Dongu za koszulkę i odciągając go od chłopka. Zaśmialiśmy się i wyszliśmy, kierując się szczęśliwi do domu. Wiedzieliśmy że znów będzie wcześniej.    
        

2 komentarze:

  1. Kya! <3
    "- Nawet gdyby zagrozili mi puszczeniem Justin'a Bieber'a, to bym cię nie dotknął." To tyle jeśli chodzi o ten rozdział XD Jestem martwa xD
    CHCĘ DALEJ <333

    OdpowiedzUsuń
  2. myung to serio ten towar z chin to jakiś zmutowany albo pleśń juz na nim wysrosła i takie ma efekty uboczne........ XD

    OdpowiedzUsuń