niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 5. Lunapark.

Nie sądziłam że droga do lunaparku obejdzie bez jakichkolwiek problemów. No poza tym że Woohyun i Hoya pewnie już tam są i teraz rywalizują, który szybciej zaliczy wszystkie atrakcje, to generalnie było cicho i spokojnie. Biedy Dongwoo się popłakał, mówiąc że darzy Hoyę miłością, poprzez tulenie go i macanie a ten go tak zostawił.
- To w takim razie też jesteś gejem? - Zapytałam zasmarkanego chłopaka.
- Wolę określenie homoseksualny.
- Przecież to to samo.
- Wiem, ale brzmi ładniej. - Posłał mi szeroki uśmiech a z nosa leciały mu gile. Wyjęłam z kieszeni chusteczki i mu rzuciłam.
- Weź jakoś wyglądaj. Jesteś w miejscu publicznym. Chcesz stracić swój wizerunek? - Zapytałam kręcąc głową. Myungyeol i Ann grali w jakąś grę, w której Sungyeol ciągle przegrywał. W końcu się wkurzył i krzyknął.
- Nie wytrzymam tego! - Po czym z wrzaskiem wbiegł w pośród ludzi. Myungsoo i Ann przybili sobie piątki i w podskokach niczym małe dzieci poszli w stronę kolejki. Spojrzałam na Sungjonga, który jako jedyny był ze mną i dalej w sumie wszystko olewał. Ciężkie życie opiekuna 7 dorosłych ludzi. Nie, chwila. To nie byli ludzie. To jakieś dzikie zwierzęta, które uciekły z dżungli. Westchnęłam i rozejrzałam się. Woohyun i Hoya chyba zaczęli rozwalać wszystko, by na każdym kroku udowadniać swoje dziwne racje. Siedzieli w tych samochodzikach, tłucząc się nimi wzajemnie, że aż nadzorujący gościu musiał ich uspokajać, a na koniec wyrzucić bo go nie posłuchali.
- Poczujcie mój ból, beztroskie istoty ludzkie. Teraz to w waszych rękach leży głupota tych osób. - Zaczęłam się śmiać jak opętana, kiedy zauważyłam że jakieś dziecko mi sie przygląda.
- Świruska. - Powiedział chłopczyk i odszedł jak gdyby nic.
- Boże, czym zgrzeszyłam że tak mnie pokarałeś? - Zapytałam, idąc przed siebie i rozglądając się za bandą dużych dzieci. Sungyeol'a zauważyłam na tej karuzeli z konikami. Krzyczał coś: "Naprzód mój wierny przyjacielu, naprzód w stronę zachodzącego słońca!". Ludzie patrzyli na niego jak na jakiegoś wariata, który uciekł z psychiatryka, jedna z osób to chciała już tam zadzwonić, ale podeszłam i wyjaśniłam sprawę.
Kiedy spojrzałam w drugą stronę ujrzałam Ann i Myungsoo, wchodzących do kolejki, która chwilę potem ruszyła. Przynajmniej oni nie darli się jak ostatni idioci, chociaż jeszcze wszystko mogło się zmienić.
Sungjong tak na prawdę nie był zainteresowany niczym. Chodził od atrakcji do atrakcji i obserwował ludzi, dopóki nie zobaczył maszyny, q której zdobywasz punkty za bicie w worek treningowy w wersji zminimalizowanej. Zaczął się na tym wyżywać o mały włos, nie psując tego. Taki chuderlak a ile ma w sobie siły.
Znowu zostałam sama i nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Jedyne co mi pozostało to obserwować tą dziką bandę i nie dopuścić do jakichkolwiek problemów, które zaczęły się pojawiać.
Sungyoel zrobił aferę na cały lunapark że dostał nie tą watę cukrową co chciał i powiedział nie zapłaci.
- Albo pan płaci, albo wzywam ochronę! - Krzyknął rozwścieczony sprzedawca.
- Zrobił mi pan nie tą watę, którą chciałem! Powinienem ją sobie wziąć za darmo, staruchu! Proszę mi nie grozić ochroną, bo zaraz ja panu pogrożę, ale czym innym! - Sungyeol wymachiwał mu tą watą przed oczami. Chciałam iść i załagodzić sprawę, ale zaraz usłyszałam kolejne krzyki. Odwróciłam się i zobaczyłam okładających się pięściami Hoyę i Woohyun'a. Z tego co zrozumiałam wyszło na jaw że Woohyun całował czy miał tam romans z Dongwoo, co bardzo rozwścieczyło Hoyę. Nie tylko ja to usłyszałam ale Sunggyu i Dongwoo też, z tym że różowo-włosemu zrobiło się w cholerę głupio i próbował uspokoić przyjaciela, którego zaraz zaatakował.
- JAK MOGŁEŚ MI TO ZROBIĆ?! A JA CI POZWOLIŁEM SIEBIE OBMACYWAĆ, TY ZDRAJCO!   
- NIE KRZYCZ NA NIEGO! NIE JEGO WINA, ŻE WOLI BARDZIEJ MĘSKICH FACETÓW, A NIE CIEPŁE KLUCHY! - Wrzasnął Woohyun.
- KOGO NAZYWASZ CIEPŁYMI KLUCHAMI, GÓWNOJADZIE?!  - Odwarknął Hoya, który z powrotem rzucił się na Namstara. Sunggyu był tak zrozpaczony że przytulił się do pierwszej lepszej osoby, którą napotkał. Dongwoo, wciąż starał się załagodzić sytuacje, przeprosinami i błaganiami.
- HOYA, ALE JA CIĘ KOCHAM! PROSZĘ, WYBACZ MI! - Krzyknął jak najgłośniej się dało, ale na chwilę poskutkowało, bo walka pomiędzy chłopakami została na chwilę przerwana. Hoya spojrzał na Dongu, po czym puścił kolegę i skierował się w stronę wyjścia z lunaparku, krzycząc.
- W DUPĘ SOBIE TO TERAZ WSADŹ! IDŹ KOCHAĆ GDZIE INDZIEJ! NA MNIE NIE LICZ, ŚWINIO! - Chłopak był na tyle wściekły, że nie miał tak na prawdę pojęcia dokąd idzie. Poczuł się zraniony i się nie dziwię. Nie zauważyłam kiedy dołączyła do mnie Ann.
- A gdzie Myungsoo? - Zapytałam.
- Pobiegł za Hoyą. Tylko on jest w stanie go uspokoić. - Powiedziała. Sungyeol, wciąż kłócił się ze sprzedawcą waty cukrowej, a kolejka wciąż rosła a klienci się burzyli.
- Proszę, ogarnij go jakoś i przyprowadź do domu. Chyba wystarczy na dzisiaj. Miałam nadzieje że się tutaj wyszaleją, co zrobili tylko nie w ten sposób w który oczekiwałam. Zajmę się resztą chłopaków. - Oznajmiłam. Ta jedynie potaknęła głową i poszła załagodzić piekło jakie wyrządził Sungyeol. Oderwałam Sunggyu od jakieś dziewczyny, która nie miała pojęcia co się dzieje i kazałam mu kierować się do wyjścia i zabrać ze sobą Dongwoo, który wyglądał na silnie przybitego. Widać że naprawdę mocno go kocha.
- A ty... - Spojrzałam na Woohyun'a - Będziesz się tłumaczył w domu. I zejdź mi z oczu. - Warknęłam i wskazałam w stronę wyjścia. Ten z rządzą mordu, ruszył we wskazanym kierunku. Zaczęłam szukać najmłodszego z nich, ale nigdzie go nie było, więc uznałam że zwyczajnie się znudził i poszedł do domu.
Kiedy tylko opuściła wejście lunaparku, ujrzałam Myungsoo, próbującego uspokoić Hoyę, ale najwyraźniej tym razem nikt nie mógł go opanować.
- NIENAWIDZĘ GO! - Krzyknął i nie zwracając uwagi na to gdzie idzie, wszedł prosto na ulicę, pod pędzący samochód. Wszyscy razem krzyknęliśmy.
- HOOOYA! - Ale było za późno. Samochód uderzył w chłopaka, który odleciał na kilka metrów. Podbiegliśmy do niego z wyjątkiem Woohyun'a, który chyba zdał sobie sprawę że to przez niego. Teraz zabawa się skończyła.
- Szybko, dzwońcie po karetkę! - Krzyknęłam, próbując obudzić, nieprzytomnego chłopaka, ale na darmo. Dongwoo, ze łzami w oczach, padł na kolana obok Hoyi i przytulił do siebie, przepraszając go i prosząc by go nie zostawiał. Wszyscy byliśmy bardzo zmartwieni i baliśmy się że mogliśmy go stracić.
W końcu przyjechała karetka, która zabrała chłopaka i Dongwoo, który ubłagał pielęgniarza by go ze sobą wzięli. My natomiast czym prędzej ruszyliśmy w stronę szpitala na pieszo.
*20 minut później*       
Kiedy dotarliśmy na miejsce, zapytaliśmy o Hoyę więc pielęgniarka wskazała nam salę i powiedziała byśmy weszli osobno, ale mimo tego weszliśmy razem. Chłopak leżał na łóżku, pod podłączoną kroplówką i maską tlenową. Czułam się odpowiedzialna za to co się stało. Podeszłam do rozklejonego Dongwoo i zapytałam.
- Co powiedzieli lekarze?
- Ma wstrząśnienie mózgu i jest w śpiączce. Nikt nie wie kiedy się obudzi, - Powiedział, ocierając łzy. - To wszystko moja wina, gdyby nie ta sprawa z Woohyun'em... - Spojrzał na mnie zapłakany i zasmarkany. Mogłam sobie tylko wyobrazić co czuł. Przytuliłam go i zapewniłam że wszystko będzie dobrze. Spojrzałam na Woohyun'a, któremu łzy stanęły w oczach.
- Ja... nie chciałem... przepraszam....- Po tych słowach wyszedł z sali a za nim Sunggyu.
- Idźcie. Zostanę z nim. - Powiedział, próbując się jakoś uśmiechnąć, ale wyszedł grymas. Pokiwałam głową i wszyscy zdołowani i smutni zaczęliśmy opuszczać szpital kierując się do domu. Woohyun przez całą drogę powtarzał że Hoya nie może umrzeć i że nigdy sobie nie wybaczy tego że to przez niego jest teraz w takim stanie. Pomyślałam, że najlepiej będzie jak po powrocie od razu wszyscy się położy spać a rano to przedyskutujemy. 

2 komentarze:

  1. Best, Best, Best! Tylko nie podoba mi się, że Dongwoo jest "homoseksualny" (bo to ładniej brzmi) wolałabym, żeby kochał go jako przyjaciela a nie...kochanka? WtF? A poza tym rozdział MEEEGA! I jeszcze kłótnia o watę cukrową...xD O mało zawału nie dostałam, ze śmiechu ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. MATKOBOSKOSTYGMATY dobrze że Howon nie wpadł pod tira i go nie zabiło jak w tej dramie już na samym poczatku pliz kto pisze takie scenariusze;;;;;;;;;;;;;; mój biedny Dongu;;;;;;;; jak go pocieszyć ;c

    OdpowiedzUsuń